Zaloguj

Zapomniałem hasła
 
 
Or
 
Twój IP to:
Kto jest na Forum
Na Forum jest 2 użytkowników :: 0 Zarejestrowanych, 0 Ukrytych i 2 Gości

Brak

[ View the whole list ]


Najwięcej użytkowników 13 było obecnych Pią Wrz 20, 2013 12:40 am
Latest topics
» Równina ink
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 3.2 EmptySro Sie 27, 2008 3:34 pm by Mortor

» Wstęp dla Wojownika
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 3.2 EmptyNie Sie 24, 2008 5:07 am by Kozi

» Wstęp dla Maga
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 3.2 EmptyPią Sie 08, 2008 4:50 pm by Gri

» Czarny staw
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 3.2 EmptyPon Cze 23, 2008 11:39 am by RPG_BOT

» Białe łąki
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 3.2 EmptyPon Cze 23, 2008 11:39 am by RPG_BOT

» Wilcze miasto
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 3.2 EmptyPon Cze 23, 2008 11:37 am by RPG_BOT

» Nowe miasto
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 3.2 EmptyPon Cze 23, 2008 11:33 am by RPG_BOT

Statistics
Mamy 6 zarejestrowanych użytkowników
Ostatnio zarejestrował się Idexpedojok

Nasi użytkownicy napisali 12 wiadomości in 6 subjects
reklamy :)
Ranking Little Fighter 2

Ranking polskich stron o grze Little Fighter 2

2vs2 Little Fighter 2 Tournament



lf2 Forest



Polskie klany
*Excellent Team



RS klan



Klan SoR

Historia Dla Ziomali 1.3.2
Gri-Gri i Walsemore z trudem łapali oddech. Cudem uciekli od śmierci w sklepie będącym własnością tego pierwszego. Walsemore dobrzw eidział, że Caesar i Kozi się nie patyczkują. Zamierzają go zabić przy pierwszej lepszej okazji, a Gri-Griego przeciągną na swoją stronę
-Mój sklep, buu, chlip!~- szlochał Gri-Gri- mój sklep!
-No ja nic nie poradzę. Uciekajmy stąd czym prędzej, bo i my podzielimy los twojego sklepu- zarządził Walsemore, a Gri-Gri przytaknął
-No dobra, ale wiesz dokąd będziemy uciekać?- spytał Gri-Gri
-Na zachód- odpowiedział bez namysłu Walsemore
-Ale to za dużo zachodu będzie uciekać na zachód. Nie lepiej na wschód?
-Nie
-Dlaczego?
-No bo tak a nie inaczej
Gri-Gri przymknął się, gdy wyczuł w głosie Walsemore'a nutkę gniewu. Po chwili ten drugi rzekł
-Na wschód za długo nie pouciekamy, bo granica jest
-A może na południe? W górach się ukryjemy
-Caesar i Kozi- powiedział Walsemore i starczyło
-Na północ?
-Jarek i Leszek- na te słowa wzdrygnął się i Walsemore
-Nie wypowiadaj ich imion
-Dobra, sam-wiesz-o-kim-mowa tak może być?
-Taa, polecę po kompas- powiedział Gri-Gri i poleciał do sklepu
Wrócił po kilku minutach z kompasem i jakimś gościem
-Co to za h...- zaczął Walsemore, lecz Gri-Gri go zatrzymał
-Patrz, o tam tam, widzisz? UFO!- Gri-Gri wskazywał palcem na nocne niebo
-Te, ale tu nie widać ni hu...- powiedział Walsemore, lecz Gri-Gri walnął go z łokcia w bebzon
Niebo, by nie było, dzisiaj prezentowało się wyjątkowo pięknie. Nawet Caesar, tak niebezpieczny i z czterometrowym toporem w ręku, musiał ujrzeć to piękno. Wszędzie świeciły się gwiazdy i lampy, ale nie było żadnego obiektu latającego
-Widzisz, o tam o!
-ŁAA- wrzeszczał gościu, łapiąc się za twarz- UFO! KOSMICI! APOKALIPSA! DZIEŃ SĄDU!
Gościu krzyczał ile sił w płucach i padł na twarz. Po chwili zaczął biegać i wrzeszczeć o Sądzie Ostatecznym wszystkim niezbyt już trzeźwym przechodniom. Gri-Gri stał w miejscu , podrzucając kompasem i uśmiechając się
-UFO?- zapytał z niedowierzeniem Walsemore
-Taki stary chwyt. Jak byłem mały to mnie babcia na to wkręciła. Trzeba być bardzo naiwnym, by dać się na to wrobić. Tam nic nie było. Fajne, nie?
-E, no tak jakby
Walsemore usłyszał jak ktoś z donośnym okrzykiem skacze do wody. Najbliższy zbiornik, który dawał taką możliwość, był Sadzawką Nietrzeźwą. Walsemore ostatnio wpuścił tam z mamą 10 piranii amazońskich, które zeżarły wszystkie rybki w akwarium. Było ich 11, ale jedna zdechła gdy zjadła gluta płynącego za gupikiem. Wkręcił ich sprzedawca, że to są paletki roślinożerne. Jak się później okazało, walony rusek miał 81 promilów we krwi
Wracając do chwili obecnej, Walsemore ujrzał biegnącą do Sadzawki grupę ludzi z palącymi się włosami. Ogniem oświetlili wodę, w której pływały kości po tym gościu. Wszyscy na ten widok krzyknęli
-APOKALIPSA- i przyjechała ciężarówka, która potrąciła ich do wody
-Życie bywa okrutne...- westchnął Gri-Gri
-Nom, i dlatego zawsze upominałem matkę, żeby była mniej pobożna
Gri-Gri i Walsemore zaczęli iść miarowym krokiem na zachód. Nagle spod jesiennej kurtki tego pierwszego wyleciało kilka gazet
-Ukradłeś to w sklepie?- zapytał retorycznie Walsemore
-Um... umcy... e... no taak. ,,Rzeczpospolita- wiesz dobrze o Ziobrze''- odpowiedział Gri-Gri
-Mogę zobaczyć?- Walsemore nadepnął na jedną z gazet podnoszonych przez Gri-Griego i przeczytał tytuł na głos- Playboy
-Takie czasopismo o grach. ,,Play'' to po angielsku ,,grać''. wiedziałeś o tym?
-E, to daj. Pisałem do nich, żeby coś o LFie dali- Walsemore otworzył na chybił trafił i zobaczył nagą brunetkę- ładne mi gry
-No taka gra jest- powiedziqał Gri-Gri
-Ehh, wywal to. Później śnią ci się jakieś sny
-Ani mi się śni. Trzymaj swojego nosa z dala od tych gazet
Walsemore znalazł gdzieś niedaleko dwa mięciutkie łóżka. Gdy obydwaj położyli się spać, Gri-Gri od razu zasnął. Gadał przez sen ,,ół, je, tak, mocniej o o'' jęcząc przy tym i powtarzając rzut całym ciałem do przodu i do tyłu. Walsemore udawał że tego nie widzi i nie słyszy, ale po pół godziny zaczęło go to wkurzać i po wstaniu ze swego łóżka kopnął Gri-Griego w dupę. Walsemore odwrócił się do swojego łoża, gdy jego ziom powiedział ,,ostra jesteś!''. Walsemore zemdlał i padł na swoje łóżko. ,,Z kim ja się zadaję?''- to była jego ostatnia myśl tego dnia
Następnego ranka wstał w miarę dobrym nastroju, ale strasznie go suszyło. Po chwili uśmiechnął się sam do siebie- ot tak ine brałby ze sobą darmozjada. Ta maszynka do produkcji piwa nareszcie się do czegoś zda
-Wstawaj- rzekł Walsemore do śpiącego Gri-Griego
-Hrap, siu... hrap siu...
-Wstawaj!- powiedział głośno Walsemore
-Hrap, siu... mmm! Schabowy z ziemniakami! Hrap, siu...
-Wstawaj!- wrzasnął na całe miasto Walsemore
-Hłaap... przypiekł się
Walsemore stracił cierpliwość i trzasnął się w głowę. Zaczął trząsać, przewracać, rzucać o ziemię Gri-Grim, ale to nic nie dało
-Hrap... to jabłko się obiło, nie kupuj go
Walsemore wsadził Gri-Griego do wody, lecz on dalej spał. W końcu się zmęczył i przysiadł na ławeczce. Nagle naszła go złota myśl
-Gri-Gri- zaczął milutkim tonem- wstań, to ci dam Playboya
-Kiełbasa z musz... ŻE CO?- Gri-Gri wreszcie się obudził
-A no bo dam, tylko załatw mi cysternę piwa w pięć minut
Gri-Gri kiwnął porozumiewawczo głową z uśmiechem na ustach i z nadludzką prędkością zabrał się do pracy. Po chwili nadjechał z cysterną szeroką na całą ulicę
-No to dawaj!- zakrzyknął Gri-Gri zza kierownicy
-Sprawdzę tylko jakość
Walsemore zaszedł cysternę od tyłu i z małego kurka wlał w swój kubek złotą ciecz. Powiedział do Gri-Griego
-Pyszne, jak zawsze
-No to dawaj tego Playboya!
-Miałeś zadanie wykonać przed upływem pięciu minut
-No taa, i zrobiłem je w określonym czasie
-Niezupełnie- Walsemore wyciągnął stoper- zrobiłeś to w pięć minut, dwie sekundy i siedemdziesiąt cztery setnej sekundy
Gri-Griemu zakręciło się w głowie i zrobił krok do tyłu, lecz dzielnie stał na nogach
-Ja się chyba zabiję- mamrotał pod nosem
-Huh- Walsemore udał zamyślenie- no dobra, dam ci go...
Dalsze słowa zagłuszył Gri-Gri, który wpadł mu w ramiona z szerokim uśmiechem
-KOCHAM CIĘ!- zakrzyknął z całych sił Gri-Gri
-Spadaj ode mnie, gejuchu- Walsemore ze wstrętem do odrzucił- w zamian za to masz mi robić beczkę wina co dzień w nocy i masz tych pisemek nie czytać przed snem
-No dobra, dobra- Gri-Gri zmarkotniał- dawaj!
-Masz!- Walsemore dał mu gazetkę
-Ejj, ale ja tego skisiłem wczoraj
-A ja tobie skisiłem i teraz masz z powrotem
Gri-Gri powiedział coś pod nosem o niedokładnych umowach, ale dalej się przymknął i szedł na zachód. On i Walsemore mówili ze sobą o wszystkim, zwłaszcza o pogodzie. Po kilku godzinach Gri-Gri, po rozmowie o modzie i o dodzie, stwierdził
-Ja mam ze sobą tylko te ciuchy, które miałem założone w tym feralnym dniu. Ty też, jeśli się nie mylę. A to chyba nie wystarczy, no nie? Bo i tak prawdopodobnie nie wrócimy do Siedlec
-Um, hym- Walsemore myślał- e no, może do jakiegoś ciuchshopu wejdziemy i coś kupimy
Gri-Gri jakoś nie chciał wierzyć w genialność tego pomysłu, lecz jako tako go popierał
Pod koniec dnia, gdy słońce poszło do sklepu po piwo, a księżyc rządził na nieboskłonie, Gri-Gri i Walsemore doszli do centrum handlowego, gdzie mogli się przespać i ewentualnie kupić ciuchy. Chociaż Gri-Gri był sześć lat starszy, to wchodziły na niego ciuchy Walsemore'a
Gdy wchodzili do środka, ujrzeli gościa w bardzo drogich ciuchach, który siedział na ziemii, a obok niego leżała drewniana tabliczka. Walsemore, zaciekawiony tym zjawiskiem, podszedł do gościa i przeczytał napis ,,szukam ziomali, z którymi będzie ciekawie''. Zawołał Gri-Griego gestem ręki, który później też zapoznał się z treścią napisu. Gri-Gri kiwnął porozumiewawczo głową i Walsemore przemówił
-Obywatelu!
Z tegoż powodu, że interesował się polityką, doznał pewnego zakrzywienia osobowości. Po jakimśtam czasie chciał objąć tron prezydenta
Ziomal pospiesznie wstał, uśmiechnął się i powiedział
-Trzydzieści osiem. Czyżbyście chcieli mnie wziąć
-Hmm, no tak jakby
-O, to fajnie. Dawids jestem, przywódca poslkiego klanu grającego w LF2, Black Dragons
Po wypowiedzeniu dwóch ostatnich słów na poziomie klaty Dawidsa pojawił się obłok żółtawego dymu. Gri-Gri i Walsemore pomyśleli, że ich nowy ziom się spierdział i zatkali sobie nosy, lecz po chwili coś zaczęło się wyłaniać. Walsemore był pewny, że to browar, ale to była dość duża, czarna jaszczurka. Później dostrzegli piwo w jej łapce. Poci,ągnęła z niego porządny łyk i rzygnęła ogniem
-Przywilej szefa- powiedział Dawids z dzikim uśmiechem satychy
-E? No fajnie- rzekł oszołomiony Walsemore
-To jest czarny smok. Na wycieczce w Chinach go znalazłem jak ptóbował popełnić samobójstwo z rąk alkoholu
-I co było dalej?
-Nie dałem mu i wyrwałem jego piwo- Dawids klasnął trzy razy w dłonie i smok zniknął- jako przywódca klanu Czarnych Smoków mam do niego prawo
-A kto jest w BD?- zapytał Walsemore
-Jak to kto? Ja
-Fajny klan. Ejj...- Gri-Gri opowiedział Dawidsowi o kłopotach z Caesarem i o potrzebie ubrań. Nowy ziom nakupił im furę tanich ciuchów, a później zasnęli w kabinie cysterny na nowo zdobytej odzieży
Przez następny niecały tydzień Dawids klimatyzował się w drużynie. Jako jedyny nie pił piwa z boskiej cysterny, tylko kupował piwo w butelce. Puste flaszki miażdżył na drobne szkiełka, by później ochronić się przed Caesarem. Smok Dawidsa pojawiał się zawsze na wspomnienie klanu BD. Jak się później dowiedziano, znalazł go na wycieczce w dniu utworzenia klanu
Po sześciu dniach od tego wspaniałego spotkania Walsemore, Gri-Gri i Dawids szli pomiędzy dwoma wielkimi, szklanymi blokami. Nagle Walsemore usłyszał krzyk
-WALSEMORE!- to krzyczał Caesar i wskazał na niego
Widać było, że i on ma nowego zioma, który coś powiedział, ale Walse nie usłyszał
-DO ATAKU- wrzasnął Kozi w swej furii
Caesar, Kozi i ziomal z miarowym okrzykiem ,,łapa ciapa, łapa ciapa, hu, hu'' biegli w stronę Walsemore'a, Gri-Griego i Dawidsa. Walsemore złapał schiza, lecz Dawids z Gri-Grim rzucili szkiełka po piwach przed siebie. Gdyż byli pomiędzy dwoma blokami, nic im nie groziło. Zaczęli się śmiać, a Caesar kipiał z gniewu. Wtem Kozi sięgnął do kieszeni i wyciągnął kozik, który rzucił w Walsemore'a. On śmiał się i nie ujrzał pocisku, który uderzył w łydkę. Zasyczał z bólu, dał znaki ręką i zaczęli uciekać. Caesar nałapał powietrza i poprzez bekanie wrzeszczał ,,stóój'', lecz oni nie mieli najmniejszego zamiaru posłuchać rozkazu. Moc, z jaką zakrzyknął, wybiła szyby, które za chwilę miały ich pociąć na plasterki. Dawids przywołał smoka, którego pochwycił w pasie. Walsemore złapał się łydki Dawidsa, a Gri-Gri ręki Walsemore'a. I tak w tenże sposób we trzech uniknęli śmierci dzięki piętnastocentymetrowej jaszczurce będącą smokiem
Po dziesięciominutowym locie Dawids, Walsemore, Gri-Gri i bohaterski smok wylądowali na ziemii. Walsemore nie czuł isę najlepiej i dopiero teraz przypomniał sobie o wbitym koziku. Wykręcił się i ujrzał kilka zielonych i czerwonych lampek oraz jakieśtam bajery na rękojeści kozika. Gdy długo się wpatrywał, ujrzał niebieski napis: ,,gjepees''
-Gri-Gri- rzekł Walsemore- co to jesty o to w mojej łydce?
-Kozik
-Ale jakiś dziwny, nie? spójrz na ten napis. Ty na pewno wiesz o co chodzi.
Gri-Gri był uznawany przez Walsemore'a za osobę dobrze poinformowaną dzięki tym wszystkim pisenkom. Ale, by nie było, wiedział wszystko o co go pytano
-To jest Dżi Pi Es- Gri-Gri był uśmiechnięty
-E? Może trochę jaśniej?
-System do naprowadzania, znajdowania, itp, itd, twoja stara. Przykładowo zagłosowałeś na PO i sam-wiesz-o-kim-mowa się o tym dowiedział. Próbuje cię zabić, ale dobrze się ukrywasz. Wtedy namierza ciebie profesjonalnym DźPE, wie gdzie jesteś i po chwili leżysz martwy. W przypadku Koziego jest gorzej, bo nie musi cię namierzać, tylko od razu jakimśtam systemem cię znajduje
-Wie gdzie jestem dzięki temu kozikowi, ta?
-Dokładnie
-To weż to delikatnie wyciągnij
Gri-Gri kiwnął głową i kazał Walsemore'owi położyć się brzuchem do ziemii. Początkowo próbował wyciągnąć kozik jedną ręką, lecz nic to nie dało. Wziął dwie ręce i efekt był identyczny. Walsemore stękał, ale Gri-Gri nie dawał za wygraną i, po zakasaniu rękawów, stanął jedną nogą na łydce po lewej stronie kozika, a drugą po prawej stronie i pociągnął z całych sił, ale nic to nie dało, za wyjątkiem tego, że Walsemore swymi wrzaskami obudził całe miasto. Gri-Gri, cały zasapany, zszedł z operowanego. Otarł sobie czoło rękawem i rzekł
-Ni hu**
-Yh- stęknął Walsemore- jesteś delikatny niczym sam-wiesz-o-kim-mowa przy wypowiadaniu się o PO
-Ejj, może ja pomogę?- zgłosił Dawids?
-E no, dobra. Tylko DELIKATNIE- powiedział z naciskiem Walsemore
-No spoko
Gri-Gri spojrzał, jak Dawids sięga do swojego zielonego, malutkiego plecaczka. Po chwili odwrócił się w stronę zakozikowanego z metrową piłą mechaniczną. Jej głośne warczenie zagłuczyło nieludzkie wrzaski Walsemore'a mącące ciszę nocną. Dawids podszedł do operowanego i podniósł piłę błyszczącą srebrem na tle księżyca. Walsemore zrobił rachunek sumienia i przewodniczący Czarnych Smoków machnął piłą. Walsemore wrzasnął z bólu i po chwili obczaił, że Dawids nie rtafił. Następnie piła cicho świsnęła, Walsemore przeraźliwie krzyknął i część kozika wyleciała ku niebiosom
-Ja cię nawet nie drasnąłem- oburzył się Dawids
Walsemore nie odpowiadał. Leżał na ziemii i głęboko oddychał
-A, no to tak z przyzwyczajenia- wymamrotał cicho i wstał- czyli kozik z głowy, ta?
-Hmm, raczej.
Walsemore wpatrywał się w ten kawałek żelaza, który wystawał znad skóry. Wokół miejsca wbicia widać było krew wylaną przez Gri-Griego. Reszta kozika tkwiła w mięsie Walsemore'a. Uśmiechnął się, że jest już bezpieczny
Lecz po chwili w miejscu, gdzie przed momentem była odcięta część kozika, pojawił się mrok gorszy od mroku nocy. Po kilku sekundach zaczął zmieniać kolor na buiel malibu, potem na kolor kozika i po chwili wyrosły lampki. Kozik znów był kompletny
-No to mamy przesrane...- westchnął Dawids ze zdziwieniem i przerażeniem w głosie
-Dobra, śpijmy- zarządził Walsemore
-To jest istne wariactwo- powiedział Gri-Gri z oszołomieniem
-Ja Yeti. I trzy z tym. Jutro wznawiamy marsz- powiedział Walsemore i razem z ziomami położył się na ziemii
Śniło mu się, że goni go Caesar z kozikami w łapach. Krzyczał niesamowicie głośno, a on, Walsemore, ciągle potykał się o butelki piwa wypełnione kozikami. Po jakimśtam czasie padł na ziemię, a Caesar skoczył na niego z toporem, wziął zamach i...
-Walse? Walse? Twoja stara?- to mówił Gri-Gri, szturchając go w ramię
-Kolejny Harry Potter- warknął Dawids
-A co ja mam z nim wspólnego, oprócz tego, że mię i jego ściga jakiś wariat?- zapytał rozeźlony Walsemore
-Krzyczałeś przez sen- powiedział Gri-Gri i na chwilę zapadło milczenie
-A co dokładnie?
-Coś... e... no, o kaszanie
Walsemore za bardzo w to nie wierzył. Po chwili wstał na nogi i zaczęli ucieczkę. Cysterna już dawno została opróżniona, więc lecieli na piechotę. Walsemore starał zapomnieć o koziku, który i tak go za mocno nie bolał. Po prostu udawał, że go nie ma
Szli przez 4 godziny, 16 minut i 47 sekund, gdy nagle twarz Walsemore'a zmieniła radykalnie wyraz. Był jakby zdziwiony i przerażony równocześnie. Zatrzymał się nagle w miejscu i wpatrywał się w jeden punkt, jakby ujrzał zombie zachrzaniającego w jego mundurku szkolnym, który i trak dawno zalał atramentem
-Walsemore?- zapytał zdziwiony Gri-Gri
-Nie patrz tam!- brzmiała odpowiedź, lecz piwotwórca odchylał głowę, aby ujrzeć to coś za plecami Walsemore'a, ale on też gibał się we wszystkie mańki- Dawids pomóż
-Yhm
Walsemore z Dawidsem wykręcali się we wszystkie strony, aby Gri-Gri nie mógł zobaczyć tego, czego nie mógł zobaczyć. On zaś kiwał się na wszystkie strony bardzo szybko, ale to nic nie dało
-No pokażcie to coś!- krzyczał Gri-Gri, bijąc innych po ramionach
-Nie! Dawids!- krzyczał Walsemore
-Ku chwale BD!
-Pokażta!
-Nie!
-,,Sex shop''- Gri-Gri nareszcie to cos przeczytał
Walsemore wydał okrzyk przerażenia, a Dawids głęboko westchnął. Jego smok puścił chmurkę czarnego dymu, a Gri-Gri bąka z podniety
-No i o co wam chodziło?- zapytał
-Y... e... ela, ela... ambrela...- Walsemore myślał
-Myśleliśmy, że rzucisz się na ten sklep- przemówił Dawids
-A tak, tak! Wyrażenie naszej całej skomplikowanej misji ty w tak genialny sposób streściłeś. Jej powodzenie osądzało los ludzkości, gdyż...
-SILENCE! I'LL KILL YOU!- zaczął pierdzieć Gri-Gri- ja mam to w sercu, więc nie trzeba mi tam chodzić
Walsemore, Dawids i Gri-Gri szli przez cały dzień. W nocy ten trzeci wytworzył piwo i wszyscy pozasypiali
Następnego dnia zamierzali przejść na wylot ZOO, ponieważ gniewny wzrok Juliusza Caesara tam nie sięga, a on chyba zabija wzrokiem, jak stwierdził dawids, niczym Hydra Lernejska, a oni trzej nie mają ze sobą Brutusa na wszelki wypadek
Gdy szli spokojnie przez ZOO, uprzednio uczciwie ukradzione bilety z kasy zapewniły im spokój niczym po spotkaniu I stopnia z Caesarem, czyli w trakcie snu wieczystego, Walsemore cicho szepnął Dawidsowi do ucha
-Caesar
Rzeczywiście, niedaleko od nich szedł gościu w wieńcu z liści laurowych. Na jego widok małpy uciekały z przeraźliwym krzykiem. Walsemore, Gr-Gri i Dawids nie byli od nich gorsi i w tempie błyskawicy wskoczyli do klatki z tygrysami
-Jak wiadomo, człowiek pochodzi od małpy...
-Jak on tu nas znalazł?- zapytał Walsemore
-Nie wiem. Ciesz się, że nadal żyjesz- odpowiedział Gri-Gri
-Wyjątkiem od tej zasady jest minister edukacji oraz jego ojciec, którzy pochodzą od dinozaurów- mówił przewodnik
-Elo ludzie- doszedł do Walsemore'a nieznany głos zza pleców
Szukany Przez Caesara szybko się odwrócił i ujrzał gadającego tygrysa. Wytrzeszczył gały, lecz nic nie powiedział. W życiu widział już dziwniejsze rzeczy, np. myślącego Caesara
-Czy ja jestem jakiś dziwny?- zapytał tygrys
-Nie tak bardzo jak Caesar
-Miło mi. Tiger jestem
Lecz Walsemroe go za mocno nie słuchał. Ujrzał Caesara z niewielkiej odległości i jego wściekły wzrok. Walsemore uciekł za skałę, żeby nie zostać zauważonym
Napięcie rosło. Tak samo jak zagrożenie życia. Walsemore nie był pewny, czy jeszcze kiedykolwiek posmakuje piwa. Serce biło mu tak szybko, jakby miało dopełnić brakujące uderzenia. Nagle, wydawałoby się po wielu godzinach, Caesar krzyknął:
-Kur**! Nie ma go tutaj!
-Uhm, a ekranik wskazuje, że jest gdzieś bardzo blisko
-Argh!
Caesar wyciągnął karabin i w swej straszliwej furii zaczął strzelać we wszystkich przebywających akurat w ZOO
-Ejże, spokój downa!- szturchnął go Kozi, a Caesar zerknął na zegarek
-Oho, zaraz będzie ,,Moda na sukces''. Idziemy
Potrącając wiele trupów, Caesar, Kozi i ich dwaj ziomale wyszli z ZOO. Walsemore'owi serce omal nie pękło ze strachu. A więc życie zostało mu darowane
-Uhm- chrząknął Dawids- no taa, ale jak stąd wyjdziemy?
-Moja w tym głowa- powiedział Tiger i stanął na tylnich łapach
Dopiero teraz Walsemore, Gri-Gri i Dawids zauważyli suwak na futrze Tigera. Pociągnął za niego i oczom zebranych ukazał się rozczochrany blondyn
-Łot de ffak?- zapytał zdziwiony tygrys
-E? O co w tym chodzi?
-No bo jak podatki miałem zapłacić i kasy nie miałem, to mnie gonili helikopterami, czołgami, samolotami, maluchami i takimi tam. A najbliższa bezpieczna kryjówka znajduje się tutaj
Tiger wlazł na kraty i wyskoczył z klatki. Podszedł do martwego strażnika i wyjął klucz, dzięki któremu otworzył więzienie Walsemore'a, Gri-Griego i Dawidsa
-Dzięki ziomal
-Yhym, spokój. Nie ma za co
-Ależ jest- powiedział Gri-Gri
-Chodźmy stąd- zarządził Walsemore i wszyscy z nim poszli
-Nie przedstawiliście się- powiedział z naciskiem Tiger
-Uhm. No taa. Jestem Gri-Gri
-Ja Walsemore
-Wal-se-more- zapytał się Tiger
-Nie. To nie ma nic z waleniem spólnego. Jest rząd ssaków walenie. Ale to przypadek. A Walia to nie kraj, w którym każdy sobie... mniejsza z tym
-A ja jestem Dawids- ziom klasnął w dłonie trzy razy i pojawił się smok
-Chrupek!- zakrzyknął Tiger i w mgnieniu oka zeżarł smoka należącego do Dawids- beek! Lepszy by był z musztardą
Władca klanu Czarnych Smoków patrzył na to z niedowierzaniem, a potem zalał się łzami
-Buu! Chlip! Jak to... chlip... się staŁO?- szlochał Dawids
-Co się stało? Co się, co się, co się stało? Co się stało?- rzekł Tiger
-Nie... chlip... odchodzę od... chlip... BD. Klan... chlip... upada z powodu... chlip... braku członków- rzekł Dawids- Ty! Ty!- dyszał i odkręcił się w stronę Tigera, zaciskając pięść- a masz- i strzelił mu w czachę
Tiger zachwiał się na nogach, lecz stał dzielnie. Miał trochę oszołomiony wzrok, ale po chwili wznowiono marsz
-Szkoda, że BD się rozpadło- zagadał Walsemore
-No i co?- warknął Dawids
-Może spróbujesz je reaktywować?
-Nie twój interes- jeszcze raz warknął Dawids
-Pomogę ci!
-Niuchaj kloca
-No to dawaj- opwiedział Gri-Gri, zirytowany zachowaniem Dawidsa
-OK
Były przywódca klanu Czarnych Smoków stanął na chwilę w miejscu, jakby zastanawiając się nad czymś. Potem odwrócił się od wszystkich, ściągnął spodnie od ich strony i się wydalił. Niestety, nie było klocka, tylko wodnista maź
-Kur**! Przez tego psychola nabawiłem się rozwodnienia!
-Mowa była o klocku- powiedział Gri-Gri- a ty z zakładu się nie wywiązałeś
-Zupka!- krzyknął Tiger i rzucił się twarzą na niedoszły klocek Dawidsa i zaczął go komsumować
-Nie no! Ja nie chcę mieć z nim nic wspólnego!- krzyknął Dawids- ma ktoś papier? Bo nie będę tu tak stać z gołą du..., a na dodatek przeziębię sobie pęcherz
-Uhm... nie mamy- chrząknął Gri-Gri- chcieliśmy dzisiaj kupić, ale po wczorajszym nie wytrzeźwieliśmy i kupiliśmy Play... Rzeczpospolitą
-GRI-GRI, TY DZIADU- wrzasnął Walsemore
-A MNĄ TO SIĘ NIE PRZEJMUJECIE?!- ryknął Dawids
-Deserek!- krzyknął Tiger i zabrał się za odbyt Dawidsa
-NIEE! ZABIERZCIE GO ODE MNIE!- krzyknął Dawids
-I tak źle, i tak niedobrze- powiedział Walsemore
Dawids tego nie wytrzymał i trzepnął Tigera w łeb. On zaś zachwiał się, ale stał dalej
-No to masz przynajmniej czystą
-No taa, dzięki za wynalezienie pozytywów- powiedział Dawids, a Tiger spojrzał na zegarek
-Oho!- powiedział- za chwilę będzie wieczorynka, a dzisiaj ,,Tabaluga''. Ciekawe, czy w końcu pokona Arktosa? Chodźcie do mojego kolegi Runnera, który kradnie sąsiadowi kablówkę
-Runner? To chyba po angielsku biegacz, nie?- rzekł Walsemore, którego zdolności anglojęzyczne kładły wszystkich po kolei na ziemię
-No taa. Jest szybszy od konia pędzącego w trakcie burzy
-A nie od konia i od burzy?
-E, nie. Bo to specjalne burze wywoływane przez kosmitów
Nagle przed wszystkimi idącymi pojawił się biały obłok. Po chwili zmienił się w 2-metrowego człowieka w okularach i z czarnymi włosami
-Mówiliście coś o mnie? Jestem XPT
-XPT?! O... nie... ty... posrańcu- krzyknął Walsemore i trzepnął go ręką w klatę (wyżej ne sięgał)
XPT, chociaż był tak potężny, nie wytrzymał pięści o 30 cm niższego Walsemore'a i padł na ziemię
-To za tego osta!- powiedział Walsemore
Lecz po chwili XPT stał się chmurką i zniknął
-To kosmita. Jak wszyscy z władzy forum BF- wytłumaczył Tiger
Walsemore zaczął myśleć. Nie wiedział co go do tego skłoniło, ale myślał
Po dwóch godzinach marszu i trzech potknięciach się o własne nogi z mózgu Walsemore'a zaczęła wyłaniać się powoli myśl. ,,Przecież Gri-Gri na forum BF też jest...'' i tu zdolności mózgu Walsemore'a się skończyły
Niedługo potem wszyscy doszli do domu Runnera, który był w kształcie klocka
-Jeb, jeb, jeb!- zapukał do drzwi Tiger i po dwóch sekundach w drzwiach pojawił się Runner
-Elo Tiger. A co to za rzulle?
-Twoi starzy- powiedział Gri-Gri
-Twoi starzy nie mają dzieci
-Twoi sta...- chciał powiedzieć Gri-Gri, ale Walsemore trzepnął go w bebzon
-Jestem Walsemore, to Gri-Gri, a tamten to Dawids
-Trzydzieści osiem!- przywitał sie ten ostatni- gdzie masz kibel?
-Ep? No zara, o tam na wprost- Runner wskazał ręką
-O dziękii!- krzyknął Dawids i z szybkością błyskawicy doskoczył kibla. Po chwili wszyscy usłyszeli głośne ,,sruu!'' i westchnienie ulgi
-,,Tabaluga'' jest za chwilę- stwierdził Tiger
-No taa- westchnął Runner- tam masz telewizor
-O dzięki- Tiger po chwili siadł po turecku przed telewizorem i zaczął nasłuchiwać
-A was zapraszam na herbatę i herbatniki- Runner wepchnął gości do jadalni i zaczął parzyć herbatę
Pokój był zawieszony obrazami przedstawiającymi posrtacie z LF2, a z sufitu zwieszał się miecz Freeze'a. Na stole były wymalowane wszystkie bronie. Było milczenie, które przerywane było przez Dawidsa. W końcu ozwał się Walsemore
_Ten twój kolega jest jakiś dziwny
-No to nie jest człowiek. To produkt człekopodobny zrobiony przeze mnie
-Dziwnie się zachowuje- stwierdził Gri-Gri
-A to coś wam pokażę. Tiger!- zawołał Runner
-Y? Czego?- zapytał Tiger, a jego twórca wyszczerzył zęby- idź ty downie!

-Spadaj wieśniaro
-Twoje zabawki są 100 lat za murzynami
-Ale ty masz pedalski sweterek
-One nie nauczyły się etgo same. Nie ucz pogardy. Ucz tolerancji. Bo świat ma wiele odcieni
-To teraz wiecie, kto tę reklamę wymyślił
-Eah? O to chodziło?- zapytał Walsemore
-Ep? Y, nie- Runner się zmieszał- bo patrzcie- zacisnął pięść- jaki to bajer- i walnął Tigera w czachę
-Nivea. Usuń kwas na długi, długi zcas- powiedział Tiger
-Bicie w łeb zmienia mu osobowość
-kotlecik welcome to...
-Teraz nadaje reklamy
-Pstryk, pstryk, pstryk. Noca bilia...
-A teraz- Runner znów go walnął w łeb- polityk
-Drodzy rodacy! Jeb** Kaczorów, jeb** Tuska, jeb** Giertycha, jeb** niemców!
-O, fajnie- stwierdził Gri-Gri i upił łyczek herbaty
-Zniszczymy wszystko tak, żeby nie było niczego!
-A on ma coś w stylu własnej osobowości?- zapytał Walsemore i wypił herbatę do dna
-Zero tolerancji w szkole! Oryginalne irlandzkie mundurki wyprodukowane w Chinach!
-No taa- Runner zacisnął pięść- ale nie polecam- i uderzył Tigera w łeb
-Kur**, poj** jeb**e h**, piz**...
-Aha. Już wiem dlaczego- powiedział Walsemore i trzepnął Tigera w cymbał
-Ale on może również służyć jako odbiornik radiowy- powiedział Runner i wyciągnął rękę Tigera w górę i trzepnął go w łeb- niestety zazwyczaj łapie Radio Maryja
-Podajemy numer konta...
-Ale mam do tego korektę- Runner wyciągnął z szafki niemiecką czapeczkę ze swastyką- o!- i położył ją na głowie Tigera
-Ty też jesteś bogiem, tylok uświadom to sobie...
-O, to fajnie. A z czego jest ta herbata?- zapytał zachwycony Walsemore
-Leży to w tym, czym słyszysz- uśmiechnął się Runner
-Nie, to nie...
-Tak, tak, to właśnie to!
Walsemore pozieleniał na twarzy i poleciał do kibla. Lecz stamtąd wygonił go smród klocków i wrócił do jadalni, gdzie zżygał się na monitor. Uśmiech spełzł z twarzy Runnera
-Nikt nie będzie mi obrzydzał życia- powiedział Walsemore
-Uhm, no taa- rzekł Runner- Tiger miał mieć kilka rodzajów osobowości, ale niestety nie wyszło i się wszystko wymieszało- Runner ciepnął Tiegra w głowę- tryb względnego myślenia
-No dobra, fajnie. Chodźmy stąd, zanim Caesar nas znajdzie- wszyscy przytaknęli i wstalio z krzeseł, po czym poszli do Dawidsa
Ich ziom nadal siedział na kiblu i znalazł sobie zabawę polegającą na odkręcaniu zimnej wody, puszzcaniu kloca i zanim on doleci, trzeba zakręcić ciepłą wodę. Zachowywał się przy tym bardzo głośno
-Sruu! Kozak, nie?- zapytał Dawids, zadowolony z siebie
-E tam- Runner machnął ręką- żenada. Ja trzy razy mocniej biję
-Sruu! Sruu! Sruu! A widzisz?
-Huh. Masz wielką moc!
-Zaraz on rozwali kibel!- stwierdził Gri-Gri
-Nie rozwali- rzekł spokojnie Runner
-A zakład? O browara
-No dajesz
Dawids na chwilę przymilkł, a potem krzyczał
-Kame chame ame cha!
Wszyscy usłyszeli wielki huk i Dawids przebił ścianę od kibla, potem od chałup[y i na zasadzie odrzutu leciał bardzo długo. W każdym bądź razie, zniknął za horyzontem
-U, klasyka. Pełen szacun!- krzyknął Gri-Gri
-Sec, tylko sprawdzę kibel- Runner wszedł do toalety, rzucił okiem i wybiegł- ARGH! JAKI SMRÓD! UCIEKAMY! Ale zakład wygrałem ja! To był kibel z tytanu!
Wszyscy po chwili poczuli smród, a raczej odór, i, chcąc ratować życie, zazcęli uciekać. Walsemore biegł najwolniej, ale Gri-Gri go popychał. On zaś uciekał w miarę szybko. Tiger leciał w zadowalającym tempie. Ale najszybciej uciekał Runner, lecz on ciągle się potykał o własne nogi. Po piętnastu minutach wszyscy byli bezpieczni
-Podobno jesteś szybszy od konia- zwrócił się do Runnera Walsemore
-No taa, ale tylko wtedy, jak się nie potykam
-A kiedy się nie potykasz
-Jak nie jestem pijany
-A kiedy nie jesteś pijany?
-Ep? Nigdy
-To skąd ta pewność, że jesteś szybszy od konia w trakcie burzy wywołanej przez kosmitów?
Nagle przed wszystkimi pojawił się biały obłok. Po chwili zmienił się w 2-metrowego człowieka z czarnymi włosami i w okularach
-Mówiliście coś o mnie? Jestem XPT
-XPT?! O... nie...
-O nie, to znowu ten wariat- XPT odskoczył w bok, aby uniknąć ataku- zamiast siły mięśni, użyj siły umysłu. Jak dobrze odpowiesz na moją zagadkę, dam ci się zlać. Co to jest?
-Twój stary- powiedział Walsemore i ładował drugiego massiva
-Po wodzie pływa i kaczka się nazywa?
Walsemore wstrzymał atak i zaczął myśleć nad zagadką. Stawka była wysoka, lecz żadna odpowiedź nie przychodziła mu do głowy
-Ehm... kartka w kratkę? Grig?
-Ni h***. Tiger?
-Trzydzieści osiem! Szyszunia! Ręcznik z MCDonnalda!
-I masz odpowiedź- powiedział Runner- nie wiem
Wszyscy czterej stali w miejscu i myśleli. Stawka była wysoka. Aż wreszcie Walsemore powiedział
-Ja pierdzi***! Nie wiem zbyt wiele!
-XPT!- powiedział Runner- przestań mi grzebać w kieszeniach
-EP? Wydaje ci się- XPT robił dalej to samo
-Głupia zagadka!- nagle z nikąd w rękach Runnera pokazała się snajperka- a masz!- i strzelił XPT'owi w głowę
-Headshot- zawył Tiger
-Rozwiązanie brzamiło Kaczyński w Sejmie. 38! Szyszunia- powiedział XPT i zniknął
-Jak ty to zrobiłeś?- zapytał Walsemore
-A takie głupie przyzwyczajenie z CSa
-Ejj- nagle coś przypomniało się Walsemore'owi- ojj, już zapomniałem, co chciałem powiedzieć
-Hmm, XPT będzie zły
-A właśnie- Walsemore'owi przypomniało się to, czego zapomniał- kur**! Znowu zapomniałem co chciałem powiedzieć
-Śmierć dla niego jest niczym
-On chyba się zabił pod kołami roweru!- powiedział Walsemore
-Tak samo jak i ja go zabiłem...
Niedługo po tym Gri-Gri narobił piwa, wszyscy wypili i zasnęli pod tarczą antyrakietową. ,,Tu nas nie dosięgną nawet kosmici''- stwierdził Walsemore
Następnego dnia wszyscy ruszyli w dalszą ucieczkę. Wszyscy mieli nadzieję, że tego dnia nic się nie wydarzy. Jednakże los zarządził inaczej
W nowym składzie, normalnych lub mniej normalnych ludzi, wszyscy normalnie szli normalną ulicą. Wtem Gri-Gri spostrzegł coś dziwnego
-Walsemore, co ty robisz?
-Książkę piszę
Rzeczywiście, lewą ręką trzymał zeszyt na deseczce, a prawą coś pisał
-Co piszesz?
-,,W nowym składzie, normalnych lub mniej normalnych ludzi, wszyscy normalnie szli normalną ulicą''
-Jakbym normalnie miał Deja Vu
-,,Nagle za plecami Walsemore'a...''
Nagle za plecami Walsemore'a ktoś spadł z nieba i wbił się dwadzieścia metrów wgłąb ziemi. Wszyscy otoczyli powstałą dziurę i zobaczyli, że gościu miał fajową pelerynę i fajowski miecz z prawego boku
-Ta książka ma jakieś szczególne właściwości...- rzekł zdumiony Walsemore- ,,... i wbił się metr wgłąb ziemi''
Ziomal został podniesiony przez ziemię tak, że wystawała mu głowa z bialutkimi włosami
-Elo ludzie- przywitał się- wyciągnijcie mnie z tej dziury, bo czuję się jak na tej wycieczce szkolnej u babci, kiedy to wpadłem do studni z wodą, która wyschła za czasów Lenina, i się zaklinowałem. Potem czekałem cały dzieć, aż babcia poszła przepędzić wilki od owiec. Zobaczyła mnie, krzyknęła i wyciągnęła. Potem klepnęła mnie w... dobra, nie wnikajmy w szczegóły
-Yhym, już ziomek- Walsemore, Gri-Gri, Tiger i Runner wyciągnęli delikwenta
-Trzydzieści osiem- gościu jeszcze raz się przywitał
-Jakbym gdzieś to słyszał
-Tom_Ash jstem. Raz raz, dwa, trzydzieści osiem
-Yhym miło nam. Uciekamy przed Caesarem
-Ejj, a skąd masz ten zeszyt?- zapytał Gri-Gri
-Krossowi podwaliłem, jak prosił o ołówek
-Hemp Gru!- coś w głowie Tigera się przestawiło
-No to jakby wam mnie sprecyzować?- Tom_Ash zakrył twarz dłońmi i zaczął myśleć- byłem wielkim pisarzem, który swe sztuki wystawiał na nikomu znanym forum BF. Moje książki pociągały miliony. I wtedy pojawił się on...
-Kto?
-Kross. Podwalił mi zeszyt i wszystkie długopisy. Od tej pory zostałem poszukiwaczem przygód, który chodzi od jednego sklepu z piwem do drugiego
-No to witaj u nas!
Tom_Ash został bardzo mile przyjęty i po kilku godzinach marszu zatrzymali sie w starej i zapadłej chałupie. Spotkali tam Siehola, który próbował ich zastrzelić, ale za mocno celował i wpadł do dziury w podłodze. Po tym incydencie Gri-Gri narobił piwa, wszyscy wypili i pozasypiali