Zaloguj

Zapomniałem hasła
 
 
Or
 
Twój IP to:
Kto jest na Forum
Na Forum jest 2 użytkowników :: 0 Zarejestrowanych, 0 Ukrytych i 2 Gości

Brak

[ View the whole list ]


Najwięcej użytkowników 13 było obecnych Pią Wrz 20, 2013 12:40 am
Latest topics
» Równina ink
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 5 EmptySro Sie 27, 2008 3:34 pm by Mortor

» Wstęp dla Wojownika
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 5 EmptyNie Sie 24, 2008 5:07 am by Kozi

» Wstęp dla Maga
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 5 EmptyPią Sie 08, 2008 4:50 pm by Gri

» Czarny staw
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 5 EmptyPon Cze 23, 2008 11:39 am by RPG_BOT

» Białe łąki
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 5 EmptyPon Cze 23, 2008 11:39 am by RPG_BOT

» Wilcze miasto
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 5 EmptyPon Cze 23, 2008 11:37 am by RPG_BOT

» Nowe miasto
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 5 EmptyPon Cze 23, 2008 11:33 am by RPG_BOT

Statistics
Mamy 6 zarejestrowanych użytkowników
Ostatnio zarejestrował się Idexpedojok

Nasi użytkownicy napisali 12 wiadomości in 6 subjects
reklamy :)
Ranking Little Fighter 2

Ranking polskich stron o grze Little Fighter 2

2vs2 Little Fighter 2 Tournament



lf2 Forest



Polskie klany
*Excellent Team



RS klan



Klan SoR

Historia Dla Ziomali 1.5
W całej Polsce zaczęła rządziś magia wyborów. Walsemore, Gri-Gri, Tom_Ash, Runner oraz Tiger nie mogli tego nie zauważyć, że wokół nich wszędfzie szczerzyli zęby żółte, a czasem bez nich, jacyś psychopaci. Niejaki PiS (padnij i spieprzaj) obiecał budowę burdeli w każdym, nawet najmniejszym mieście, a nikomu nieznane PO (polscy oligarchowie) ogłaszali, że zamiary PiSu są nierealne. Oni zaś obiecywali tańsze piwo
Wśród tych wielu środków masowego oszołamiania znalazły się również całkiem konkretne, np. piwo z Ronaldem Mózgiem na etykietce. Niestety, niejaki LoD (Lody od Dody) dokonał sabotażu, przez co po wypiciu dwóch sztuk tego piwa (drugie jest na koszt Samoobrony_ delikwent zaczyna krzyczerć ,,Hi Pawlak'' i śpiewać Harę Krishnę
Lecz tymczasem, nasi bohaterowie, mniej lub bardziej pijasni, słuchali Umbrelli w wykonaniu Walsemore'a i sami zaczęli śpiewać Gorzkie Rzalle. Jedyna osoba, która zachowywała swoją normalność (czyt. nienormalność), był Tiger, który miał włączony tryb trybowego wybierania trybu, czyli że sam decydował o swojej nienormalności
-,,... czyli że sam decydował o swojej nienormalności''- Walsemore pisał i równocześnie mówił
-Przestań to pisać- warknął Tom_Ash
-Ale Tigerowi to się podoba
-Joł madafaka, skur****** jeb***- zaczął rapować Tiger
-Przestań- bąknął Runner i wszyscy zatkali nosy
-Euheh, błee- chrząknął WEalsemore i wyjął książkę, na której pisał-
Serce ustało, pierś już lodowata
Ścięły się usta i oczy zawarły
Na świecie jeszcze lecz nie dla świata
Cóż to za człowiek?- umarły
Teraz lepiej?- zapytał Walsemore
Zadał pytanie, lecz nie usłyszał odpowiedzi, gdyż wszyscy z głośnym jękiem, jak jeden mąż, polecieli ryjem na ziemię. Jedynie Tiger z Walsemorem stali dalej na nogach
-E?- zdziwił się ten pierwszy- czy zrobiłem coś nie tak?
-Hemp Gru!- powiedział Tiger i mechanicznym ruchem ręki wytsawił dwa palce
Poprzez głupi błąd Walsemore'a niezwykle pasjonującą ucieczkę przed Caesarem wznowiono dopiero następnego dnia
Cały strach przed bestią z Żymu Gri-Gri opisał w tych słowach
-Y, uch
Przez tak głęboką myśl wszyscy wpadli w głębokie zamyślenie i wyrżnęli się na ziemię, gdyż wszyscy myśleli tylko o tym i potykali się o Mercedesy
Ta cała zła atmosfera ucieczki przed Caesarem, który wszystkich napawał strachem, wydawała się nasilić. Dopiero następnego dnia zostało to przerwane
-,,Wszelki duch! Jakaż potwora!
Widzicie upiora?
Jak kość na polu wybladły
Patrzcie! Patrzcie, jakie lice
W gębie dym i błyskawice
-Co ty, Caesara widzisz?- zapytał Gri-Gri Walsemore'a
-Upiora, a to i tak jedno i to samo
,,A jak suchy snop cierniowy''
-Kur**! Mam ja bóle głowy- zakrzyknął Runner
-E, no dobra
Walsemore schował ,,Dziady'' do plecaka i zaczął powtarzać czasowniki modalne z niemieckiego, lecz po chwili ujrzał vana, którym jechał nikt inny jak Ribben. Po chwili pojawiła się zza szyby ręka z zaciśniętym kciukiem, środkowym i serdecznym i rozległ się okrzyk ,,AVE SATAN!''. Po pięciu minutach Ribben nareszcie dojechał
-Joł madafaka, ciągnijcie mi ptaka- przywitał się ze wszystkimi
-Hemp Gru!- powiedział niczym gołąb Tiger
-Niezła nuta, nie?- zapytał Ribben swym kozackim głosem
-Yah, się wie- przytaknął Tiger
Ribben gadał tylko z nim, a innych olewał. W końcu Walsemore to przerwał swoją pieśnią
-Umbrella, ella, ella- wrzasnął do ucha Ribbena
-E?- Ribben skończył dialog- czy coś nie tak?
-Caesar nas goni i jesteśmy w śmiertelnym niebezpieczeństwie- powiedział wkurzony Walsemore
-I h** mnie to- Ribben powrócił do rozmowy z Tigerem
-Runner, weź go pierdzie**** w łeb od ujka Walsemore'a, ale tak mocno- poprosił grzecznie Walsemore
-Z przyjemnością
Runner zaszedł Tigera od przodu, a on go nie zauważył. Następnie wziął potężny zamach i zasadził takiego cepa, że ekstra klasyka wali chomika, i Tiger poleciał daleko, daleko, w każdym bądź razie dalej niż przy wyrzucie chińskiej katapulty
-Szyszunia!- zakrzyknął Tiger w ostatniej chwili
-NO CO ŻEŚ NAJLEPSZEG ZROBIŁ?!- zakrzyknął Ribben, trącając Runnera
-Trzydzieści osiem! Je...- chciał się przedstawić Tom_Ash
-Gonimy go!- zadecydował Ribben
-Szybciej, palancie- wrzasnął Tiger, lecz ledwo go było słychać
-To czemu tak uciekasz?
Caesar gonił Walsemore'a, zaś Walsemore gonił Tigera. W każdym bądź razie, nie obejrzał dzisiaj ,,mody na sukę'', ale cóż, mogło być gorzej. W końcu Caesara ominęli ,,Przyjaciele z podwórka''
Walsemore, Gri-Gri, Tom_Ash i Runner się przedstawili, albo ewentualnie nie siebie, Ribbenowi podczas dzikiej gonitwy za Tigerem
-Ale ja bym se teraz Danzela zapuścił- westchnął głęboko Walsemore
O to chodzi?- zapytał tajemniczy głos zza jego pleców, puszczając Danzela
-Noo, a ty kto?
-Nieźkle ciągnę z bara i zwę się Kara- odparł głos
-A to fajnie- odparł Ribben- ścigamy Tigera, chcesz się do nas przyłączyć?
-No, żeby nie było i żyło się lepiej
Tak że więc, w nowym składzie, czyli Walsemore, Kara Gri-Gri, Tom_Ash oraz Runner, wszyscy gonili Tigera. Raz po ich lewej stronie, na wystawie telewizorów, poleciała reklama Vizia, normalnie miodzio, zabójcza fabuła, ale cóż, nasi bohaterowie nie mieli czasu jej obejrzeć, mówi się trudno
Po wielu godzinach poszukiwania i kilku włamań do MCDonnalda, nareszcie znaleziono Tigera. Obok niego stał niższy typek z rudymi włosami, mnóstwem piegów i kefirem na ryju oraz jakimiśtam ciuchami i kartką papieru z tęperówką w ręce
-Witam- zaczął przemawiać miękkim głosem- wielmożny pan Tiger raczył mi objaśnić, że ma przyjaciół i domyślam się, że to wy. Wyznał również, że obleśny grubas, zwany Walsemore, ma ołówki
-No mam, oto one- Walsemore wyciągnął na dłoni dwa ołówki
-OŁÓWKI!- zakrzyknął nieznajomy i z błyskiem w oczach oraz opętańczym uśmiechem rzucił się na ołówki
-KROSS!- krzyknął Tom_Ash, wyciągając miecz
-ToM_AsH!- wrzasnął Kross i zaczął uciekać
-Ja ci dam ołówki, za tamte jeszcze nie zabiłem cię w poprzednim wcieleniu- krzyknął Tom_Ash do Krossa, azczynając go gonić, a później zwrócił się do reszty- za chwilę wrócę, zaczekajcie pięć minut
-Noo, dobra- powiedział Walsemore
Wszyscy stanęli w bezruchu w jednym rzędzie, nic nie mówiąc. Słyszeli szczęk żelaza, wyzwiska Tom_Asha sypane tonami, których lepiej nie przytaczać ze względu na osoby CT (całkiem trzeźwe), oraz nieludzkie wrzaski Krossa
Po pół godziny Tiger powiedział
-Hemp Gru!
-Niezła nuta, nie?- zapytała Kara
-A!- powiedział Ribben- kaszany wy moje! Swoi!
Wszystka trójka, czyli Tiger, Kara i Ribben, stanęli w ściśniętym kręgu i szeptali coś między sobą. Zaś Walsemore nadal stał w bezruchu, Runner strzelał w przechodniów ze snajperki, a Gri-Gri dziwnie patrzył się w Karę
-Ty zboczeńcu- Walsemore ściągnął GriGa z łokcja w szyję- gdzie ty się patrzysz?
-E, uhm, efekt uboczny braku informacji z Rzeczpospolitej- odparł Gri-Gri- a tak w ogóle, to musimy bronić tego zeszytu. Dzisiaj wartę weźmiesz ty
-Uhm, no tak- przytaknęli Walsemore, Tom_Ash i Runner
-Teraz idziemy na piwo- powiedział głośniej Walsemore, aby zwrócić uwagę muzyków- a później spać
Automatycznie wszyscy spojrzeli się na Gri-Griego. Po jakimśtam czasie narobił piwa i wszyscy zasnęli, za wyjątkiem Walsemore'a, który pełnił wartę. Równo o północy Ribben wstał i strzeelił Walsemore'owi w czachę
-Ała, za co?
-Przecież ci tłumaczyłem. Za żywota
-A, no tak
Ribben, już jako sługa Caesara, poleciał do vana. ,,On napewno się ucieszy na mój prezent''- powiedział sam do siebie Ribben, spojrzał na pasażera, uśmiechnął się i odpalił brykę
Tymczasem zły i podły Arvish siedział w swoim zamku i puszczał muzykę z LOTR'a. Równocześnie oglądał ,,W jak Miłość'', krzyzcał na służbę oraz, w międzyczasie, planował zniszczenie świata
-Hmm, zamknąć biedronki w klatce- Arvish mówił sam do siebie- zakazać sprzedaży alkoholu- ktoś zapukał do drzwi- wleźć!
Gościu jednym mocnym ciosem ręki wyłamał drzwi do strony Arvisha
-MOJE DRZWI- wrzasnął Arvish- już nigdzie nie znajdę takiej promocji w Pani Domu
-E, no zamknij mordę, bo ci zjem sałatkę- gościu chytrze się uśmiechnął
-A ci mówiłem, żebyś ,,WarCraft Powieść'' nie czytał
-A chciałbyś. Zjadłem ci wszystkie ziemniaki ze spiżarni
-Nie, to nie...
-A jednak- Arvish tego nie wytrzymał
-PATRZ MI NA OCZY! PATRZ NA MÓJ MÓZG!
-Tam nic nie ma
Gościu miał 173 centymetry wzrostu i fioletowe włosy. Miał też kozackie ubrankoi, ale szkoda takiego rzalla czasu opisywać
-2Fast4U, masz chociaż pastę do butów?- zapytał Arvish
-No taa, mam
-Dawaj!
-Łap- 2Fast4U rzucił pastę w łapska Arvisha, który złapał paczkę w locie, a przybyły zaczął bawić się jojem
-Hmmm... u! Pasta pierwsza klasa- Arvish otworzył wieczko- biała!
-No na rozjaśnienie umysłu
-Ile razy mam ci, mondziole, powtarzać, że my jesteśmy źli?!- zaczął krzyczeć Arvish
-Zrozumiano- odparł 2Fast4U
-Naszą barwą jest czerń
-Zrozumiano
-Chronimy ciemność umysłu
-Co się stało?
-Moja krew- Arvihs uścisnął dłoń- teksty rypiesz od Tom_Asha, ale trudno
Nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi
-Włazić- Arvish krzyknął swym przywódczym głosem
-Kwiaaty- zaczął wrzeszczeć jakiś koleś
-Niezłe te drzwi- zamyślił się 2Fast4U- ja je wyważyłem, a dzwonek dalej działa
-Kwiaty, kur** mówię!- wrzasnął gościu
-E, uch, co się tak gapisz- Arvish się zmieszał
-Nic- 2Fast4U chytrze się uśmiechnął
-A won stąd, geju!- krzyknął Arvish
-Geju, geju- zaczął mruczeć pod nosem 2Fast4U, ukłonił się nuisko przed Arvishem i wyszedł- spójrz na siebie. I tak mój związek zostanie zalegalizowany
-Słyszałem cieciu! Rubik do tego nie dopuści
-NIE MIESZAJ W TO RUBIKA- wrzasnął 2Fast4U- bo zapuszczę ci hymn niemiecki!
-Nie... tylko nie to...- Arvish w mgnieniu oka schował się za tron i wyrżnął matę- poszedł- 2Fast4U w końcu wyszedł- uff
-To bierzesz w końcu te kwiaty, Arvishu?- zapytał gościu
-Nie widzisz że mam trudną sytuację?- warknął Arvish
-DEUTSCHLAND, DEUTSCHLAND, sialalala- zaczął śpiewać kwiatownik
-Chlip, nie- zaczął płakać Arvish- już lepszy był koncert ,,Ich Walić''. Dobra, biorę
-Masz- gościu rzucił doniczkę na głowę Arvisha- i żeby nie było, że to homopropozycja- mówił koleś, wychodząc z zamku- kwiaty przysyła ,,tajemnicza wielbicielka''
-Hmm, coś mi tu nie gra- zaczął myśleć Arvish, gdy gościu trzasnął drzwiami- to są petunie, widzę to po liostkach- Arvish lekko trącił doniczkę na głowie- a co było szczególnego w tych petuniach- oczy stanęły dęba- mam na nie alergię!
Po dojściu do takiego wniosku Arvish kichnął potężnie i doniczka petunii poleciała ku sufitowi
-He, he- wódz zła był z siebie dumny
Lecz gdy doniczka sięgnęła sufitu, zaczęła spadać tym samym torem, co leciała. W konsekwencji tego spadła Arvishowi na głowę
-No nie, znowu?- zapytał się rozeźlony i cisnął kwiatki gdzieśtam na drugi koniec sali- e? A to co?
Na naramięcznik tronu spadła jakaś mała karteczka, która prawdopodobnie wypadła z kwiatów. Arvish zrobił zeza, żeby przeczytać tekst:

Mój kochany!
Nie wiesz jak za tobą tęsknie. Serce me dąży tylko ku tobie. Nie umiem wyrazić tego uczucia
Więc powiem ci tylko: kocham cię. Nie wiem, kiedy się znów zobaczymy. W dowód miłości ślę ci kwiaty
Całusy
Tajemnicza kochanka
PS; Kiedy kur** kupisz mi tę lokówkę?
PS2: Kocham cię
PS3: Twój stary

Arvish przeczytał tekst trzy razy i cztery razy przeleciał wzrokiem, po czym zgniótł karteczkę. Rozpoznał ten styl pisma. Arial Dwunastka. To mogła być tylko jedna osoba
-Sharp!- krzyknął Arvish- wiem, że gdzieś tu jesteś!
Arvishowi odpowiedziało po kilku minutach głuche echo odbite od ściany po drugim końcu sali tronowej. Coś tu nie gra. Nie ma Sharp? Może za chwilę spadnie z nieba i w dowodzie miłości zacznie wrzeszczeć o lokówke? Lecz nic takiego się nie wydarzyło. Arvish zaniepokojony tym, co się dzieje, czyli że nic się nie dzieje, rzucił okiem na obrazy na ścianach. Widok gołych kobiet na zmurszałych cegłach go uspokoił, ale Sharp jak nie było tak i nie ma
Arvish spojrzał na sufit. Jakże mógł być aż tak tępy (no ale w końcu to jego atut), przecież to była ulubiona kryjówka Sharp (i h** go to?). Podniósł kawałek marmuru z mocarnej podłogi. Arvish z dumą przeczytał napis ,,wyprodukowane w Polsce'' i jakoś nie przejmował się tym, że to on zakleił napis ,,made in China''. W każdym bądź razie cisnął skałą w czarną plamę na suficie. Po chwili marmur zaczął opadać i spadł na głowę Arvisha
-Jał- zaczął macać się w czachę- a lekarz mówił o wstrząsie mózgu. Ale w moim przypadku nie ma czym wstrząsnąć- powiedział dumnie
Arvish ponownie chwycił skałę i zaczął kręcić ręką. Gdy już przekroczyła szybkość światła, rzunił nią ku sufitowi, lecz znowu nie było reakcji
-Ehm, czyżby to pleśń się już tak rozrosła?- zapytał sam siebie Arvish
Lecz po chwili usłyszał zduszony okrzyk ,,ał!'' i bezkształtna, czarna masa zaczęła spadać na ziemię.
-Hah, jednak tej pleści już tam trochę jest- powiedział Arvish, patrząc się na mniejszą plamkę na suficie
Po chwili czarna masa uderzyła w ziemię. Widać było, że to człowiek, bo w ręku trzymał piwo. Ihhych cech nie było widać z powodu czarnych szat, którymi ten człowiek był szczelnie zakryty
-Sharp- zaczął przemawiać Arvish, będąc odwrócony tyłem do czarnej istoty- wiem, że ty mnie kochasz, a ty wiesz, że ja kocham ciebie. Lokówki ci nie kupię, bo nie ma akurat promocji. Wiesz o tym doskonale, więc po kiego hu** przysyłasz mi te kwiaty?
-Spieprzaj geju!- odparł gruby głos
-E?- Arvish przygryzł sobie wargi- czyżbyś miała taką mutację- Arvish obrócił się na pięcie- albo to nie Sharp
-Brawo! I u kogo ja pracuję?
Ciemna masa zaczęła się podnosić i ukazała się gęsta broda z wąsami u tego człowieka. Wyglądał jak Syriusz Black, ale nie czas na porównania. Człowiek wyszczerzył zęby, które były niczym gwiazdy na niebie: świecące i żółte. Oczy miał przekrwawione, prawdopodobnie po spamowaniu na forum BF o pierwszej w nocy. Jego szaty były bardzo czarne, prawie jak jego broda, co było zasługą Whoolight Black. Człowiek spoglądał na wszystkie strony ze znużonym wyrazem twarzy, ale nie patrzył na Arvisha. Butelka ze złotą cieczą dumnie błyszczała w jego prawej ręce. Żeby uzupełnić ten opis dodajmy również, że miał niecałe 3 metry wzrostu
-Miszczu Dark melduje się na rozkazy- powiedział gościu po pijacku i powoli, po czym sięgnął łyka z butelki- dzięki za wyznanie miłości, tylko ja nie chcę być homo- po tych słowach beknął przeraźliwie i pobliski żyrandol groźnie zabrzęczał
-A nie mówiłem, że Arvish jest homo?- odezwał się głos zza ściany
-Spieprzaj, 2Fast4U! Idź szukać tych drzwi!- wrzasnął Arvish
-Ejj- zaczął krzyczeć 2Fast4U do wszystkich strażników- Arvish jest homo!
-Rubik!- krzyknął ostrzegawczo Arvish
-Gdzie?!- wrzasnął przerażony 2Fast4U
-O tam, za tobą! Goni cię!
-AaAaaAaaaBe!- zaczął wrzeszczeć 2Fast4U
Arvish nie widział przez ściany, ale wyobraził sobie przepiękny widok, który był całkowicie zbieżny z rzeczywistością. Oto 2Fast4U z przerażeniem na twarzy i krzycząc gorzej od demona zaczyna uciekać, nie patrząc nawet, czy słynny sałatkożerca rzeczywiście go goni. Wrzeszczy, budząc pilnie pracujących strażników. Ci zaś, którzy się obijali i puszczali Policemana, zainteresowani tym zjawiskiem otwierają paczkę piwa. W tym czasie 2Fast4U wylatuje przez okno i szuka kiosku
-Elegancko- stwierdził Dark
-E, no by nie było- przytaknął Arvish- masz jakieś wieści?
-Zamknęli pobliski sklep piwny- powiedział Dark, a Arvish się wzdrygnął
-Uh- zaczął lamentować, siadając na tronie- ty, co zsyłasz nam przenajpiękniejsze piwo, czuwaj nad naszymi duszami i uchroń nas od braku promili
-Browar- zakończył tę prośbę Dark
-Jeszcze cos?- zapytał Arvish
-Napisałem nowy wierszyk
-Ale ja nie chcę słuchać!
-I h** mnie to?
997- ten numer to kłopoty
Pojawia się incydent
Rodzi się konfident
-No brawo, ale ja lubię policję- przerwał Darkowi Arvish
-Fuck policję, jak to ksiądz na rekolekcjach powiedział
Arvich wstał z tronu i podszedł do Darka
-A spadóweczka, leszczu- powiedział Dark
Arvish stanął dwa centymetry od Darka i zadarł głowę, aby spojrzeć mu w oczy z udawaną srogością. Następnie Arvish wyciągnął rękę, złapał Darka za mostek i zaczął przemawiać powoli, grubym głosem
-Masz coś do mnie, gówniarzu?- zapytał groźnie Arvish
-Pardon, nie bij!- powiedział przerażony Dark
-A więc masz jakieś informacje?
-No taa, mam Banana
-To dawaj go
To nie jest zwykły Banan, to Banan Chiquita
Arvish poprawił poduszki na tronie, żeby być wyżej, i usiadł. Tymczasem Dark rozpiął koszulę i zaczął do niej mówić
-Banan, no gdzie jesteś? Ale żeś się schował. No wyłaź, leszczu
Koszula Darka była tak wielka, że spokojnie mógłby się w niej zmieścić cały, mały człowiek, ale nie aż tak, żeby mógł się schować
-Żżżż... żży... żyr... żyra... żyran... Hare Krishna, Hare, Hare Krishina- zaczął jąkać się jakiś delikatniejszy głos od głosu Darka
-Co tam pieprzysz, Banan?
-Żyrandol!- krzyknął Banan tak, że Arvish z Darkiem odskoczyli
-Zazwyczaj trzymam go z przodu, na klacie pod kurtką- tłumaczył Dark- wyglądam jak amerykanin, ale co się nie robi dla brata
-To odejdź od tego żyrandola!- wrzasnął Banan
-Jeszcze czego!- zapeszył się Dark- znajdę cię i wyciągnę. Teraz to się chyba przetransformował
-Wariat na horyzoncie, trzeba się chować- warknął Banan
-No wyłaa... jał!- Dark cofnął rękę- ugryzł mnie
-Chyba go lepiej posłuchać. Chodźmy spod tego żyrandola- zadecydował Arvish i Dark przytaknął
-No to gdzie jesteś?
-W piątej lewej kieszeni- odparł Banan
-Hmm- Dark wsadził rękę- ha, mam cię
Dark wyprostował rękę z pięknym, żółtym Bananem. Od zwykłych odróżniał go rozmiar (był trochę większy) oraz oczy i mordka
-No dajesz, Banan- zakibicował Dark
Wtedy Banan upadł na podłogę i zaczął zmieniać się w człowieka. Po pięciu minutach skończył, ale był ni w ząb podobny do brata. I przede wszystkim, był trzeźwy
-Jakieś wieści, Banan?- zapytał Arvish
-E no oprócz nowego wydania Playboya to nic. Plan idzie zgodnie z planem więc nie ma co narzekać. Niedługo możemy szykować się do ostatecznej zagrywki- powiedział rzeczowym tonem Banan
-To dobrze- stwierdził Arvish, udając zamyślenie sdtojąc tyłem do swoich sług, a w rzeczywistości patrzył na piękne obrazy- nie ma to jak tacy dwaj bracia
-Ja się nie poczuwam do tej roli- warknął Dark, patrząc ukosem na Banana
-Idź ty downie!
-Spadaj wieś...
-SILENCE! I'LL KILL YOU!- wrzasnął Arvish
Naglwe przed zebranymi ukazała się biała chmurka, która po chwili zmieniła się w małego kościotrupa w turbanie
-Uszanowanko wszystkim. Wandi jestem
-Ach Wandi- przywitał się Arvish- mój ty przyjacielu! Ile ja cię czasu nie widziałem?
-23 godziny, 47 minut i 15 sekund
-I h** z rtym- machnął ręką Arvish, prowadząc Wandiego do drzwi- mam ci tyle do powiedzenia, ale wiesz, czasu mi braknie- Arvish klepnął Wandiego w kościsty zad w geście przyjaźni- więc kur** teraz idź i wróć za jakiś czas
-Yhym spoko- powiedział Wandi, wychodząc na korytarz
Chwila ciszy nastała, ale poprędce Wandi krzyknął
-Ejj, ale dlaczego wszystkie straże mnie gonią?
-Mówiłem, że masz zakaz teleportacji do mojego zamku
Arvish podczas klepnięcia Wandiego przyczepił naklejkę z napisem ,,kopnij mnie tutaj''
-My jesteśmy demoniczni bracia. Elegancko- westchnął Dark
-No moje najlepsze sługi wykonują powierzone ijm zadanie. Zostaliście tylko wy. Jakoś wytrzymam. Przepowiednia nie może się spełnić- warknął Arvish
Nagle zabrzmiał dzwonek na przerwę i wszystkie straże zaczęły bawić się berka. Krew polała się litrami i wpłynęła do sali Arvisha
Tymczasem wódz zła zapytał się Darka
-Masz pastę?
-Mam. Łap- Dark rzucił puszkę i pociągnął łyka z butelki
-He, he. Może nie firmowa, ale przynajmniej czarna- Arvish zaczął smarować siebie i tron
-Domowa robota- powiedział Dark, ciągnąc kolejnego łyka- z moczu Banana
-Dałem ci kasę, żebyś kupił na bazarku!- wrzasnął Arvish
-A ja myślałem, że to żołd
-Oddawaj kasę!
-Nie mam. Przepiłem z Bananem. Bardziej żółty jest
-Idźcie stąd- powiedział spokojnie Arvish- i czyńcie swe zadania
Banan z Darkiem ukłonili się nisko Arvishowi i wyszli z sali tronowej. Tymczasem zły i podły Arvish siedział w swoim zamku i odrabiał pracę domową
Nastał dzień. Tak dokładnie to nastał już trzy godziny temu, ale to szczegół. Tiger zapiał trzy razy, więc trzeba było uciekać przed Caesarem. No ale nie mogą zostawić ot tak Tom_Asha. Więc poszli w miejsce, w którym stali dzień temu. Walsemore zmusił Tigera i Karę do pójścia tam tylko dzięki magicznemu zeszytowi, bo oni chcieli rozmaiać o Rapie, Hip-Hopie, PiSie. No i tak stali i czekali
Po wielu godzinach wszyscy ujrzeli wózek z bezkształtnym ciałem. Nie było pewności czy ręce to nogi i na odwrót. Jedno zaś było pewnw: to był Tom_Ash
Na ten widok Gri-Gri zakrył twarz i krzyknął
-Kampania wyborcza w toku!
-Niee...- powiedział cichym głosem Tom_Ash- to był... Kross. To... przez niego...
-Ale jesteś od niego o łeb wyższy!- zakrzyknął Walsemore
-I h**? Zagipsujcie... mnie
-Hmm, musimy pójść do szpitala- zadecydował Gri-Gri, wszyscy przytaknęli i zaczęli iść do meijsca wielu nieudanych mordów przez lekarzy
-Ejj- zaczął Walsemore- a jak on cię dokładnie załatwił
-Skarbonkę... na mię... rzucił z... wieżowca
-Skarbonke?- zdziwił się Walsemore- ale toż to chwila oczołomienia i jest po wszystkim
-Ale... to była... taka sześcienna... kostka i... każdy wymiar miał jeden... metr... no i była... żelazna
Po dokładnym obrobieniu Tom_Ash wszyscy doszli do porażającego, ogromnego i w ogóle niefajnego budynku, zwanego szpitalem (SZPITAL: stowarzyszenie zabezpieczające pedałów i trochę analfabetycznych ludzi). Wszyscy byli zdziwieni tym widokiem
-Hemp Gru- skomentował Tiger, który boleśnie odczuwał brak Ribbena
-Nie ma rady, proszę panów- westchnął Gri-Gri- odśpiewajmy Bogurodzicę i wchodzimy
Po odśpiewaniu tej pieśni, napojeni pozytywizmem, weszli do szpitala. Pierwsze, co ich zdziwiło, to kolejka na cały korytarz, a drugie to były wywalone drzwi od sracza. Walsemore swym Roentgenowskim wzrokiem zobaczył przez dziki tłum okienko z informacją. Tom_Ash był umierający, więc trzeba było ratować go czym prędzej, no i wszyscy stanęli w kolejce. Po dwóch godzinach stania (Gri-Gri informował wszystkich, że za chwilę Tom może spotkać się z Stórcą, więc poszło szybciej) cała paczka przyjaciół stanęła przy okienku. Walsemore zobaczył za szklaną szybą, że jest tu pięć pielęgniarek: dwie się kłóciły, dwie obstawiały która wygra, a jedna pracowała
-Psze pani- zaczął zdenerwowany Walsemore- mój kolega za chwilę umrze! Trzeba go zagipsować!
-Psze pana- odpoiwedziała pielęgniarka pracująca- kawę piję. Poczekaj chwilę
Po piętnastu minutach
-Imię?- zapytała pielęgniarka
-Moje czy jego
-Jego
-Tom_Ash
-Imię?
-Moje czy jego?- padła odpowiedź ,,twoje''
-Walsemore
-Data i miejsce urodzenia?
-Moje czy jego?
-Jego
-Warszawa, 11.09.1992
-PeSeL?
-9826-6923
-Imiona rodziców?
-Kunegunda i Wacław
-Lubi orzeszki ziemne?
-Lubi
-No to- pielęgniarka dała Walsemore'owi jakąś karteczkę- tutaj jest okienko pierwsze. A z tym to idź do drugiego okienka
-Hmm- Walsemore spojrzał na pobliskie okienko- ale tu obok jest okienko 47
Lecz nie usłyszał odpowiedzi, gdyż okienko zostało zajęte przez siwą staruszkę z maczugą w ręku. Walsemore się wkurzył i użył zeszytu, by przesunąć kolejkę
-No to gadaj gdzie to okienko numer dwa?
-Na siedemnastym piętrze
-O winda!- wskazał palcem Gri-Gri
-O rzeczywiście- Walsemore przeczytał karteczkę- ,,winda zepsuta. Zapiep**** po schodach''- i ujrzał zieloną strzałkę wskazującą w bok
-Worki- sprężyna w głowie Tigera się przestawiła i Tiger rzucił się na worki ochraniające na buty- fajowe- i założył sobie jednego na twarz, a dwa wziął na przekąskę
-Nie ma rady, lecim przez schody- Walsemore zdecydował i wszyscy się zgodzili
Po godzinie wspinania się po schodach wszyscy doszli do kienka i odczekali godzinę w kolejce
-Proszę pani! Chcemy gościa zagipsować! Tutaj mamy kwit!
-A no tak- pielęgniarka coś dopisała- do okienka trzeciego idźcie
-A gdzie ono jest?
-Na drugim piętrze
Nasi bohaterowie z ledwo żywym Tom_Ashem dzielnie weszli na schody
-Nie jest fajnie- westchnął Gri-Gri, następując na pierwszy stopień, który się załamał- łojej, słaba ta podłoga
-Taa jasne. Nie jedz tyle to schody staną się solidniejsze- warknął Walsemore, spojrzał na wydatny bebzon Gri-Griego, po czym wlazł na schodek, który się połamał
-Spójrz na siebie- powiedział Gri-Gri
Walsemore zadecydował i z całą resztą przebiegł po łamiących się schodach. Po chwili zobaczyli okienko numer trzy. Walsemore napisał w zeszycie, że tym razem nie odeślą go do okienka. Po godzinie stanęli przed doktorem w pełnym jego majestacie
-Kolegę nam trzeba zagipsować! Tutaj masz pan skierowanie!- zakrzyknął wkurzony Walsemore
-Hmm- doktorek wziął karteczkę i coś na niej napisał- a z tym to nie do mnie. Paszoł won do gabinetu 1410, na 46 piętrze
-Dziękujemy- powiedział grzecznościowo Walsemore
Nasi bohaterowie doszli do gabinetu w pięć minut. Stanęli w kolejce, a Tiger zaczął zajadać się workami. Lecz przy drugim worku zachłysnął się
-GriG, weź go trzepnij w plecy, bo się jeszcze udusi- zadecydowała Kara i Gri-Gri wykonał polecenie, wbijając Tigera w ścianę
-No ale przynajmniej to wypluł- stwierdził Runner
Po godzinie czekania wszyscy weszli do gabinetu doktora, ale był w tym taki problem, że doktor był kobietą
-Dzień dobry- przywitała sie delikatnym głosem doktorka- jestem Ilona Sharpowska, w skrócie najnowszewydanierzeczpospolitejhempgru
-Niezła nuta, nie?- zapytali zgodnie Kara i Tiger
-Się wie
-Ejj, panie! Kolega mi umiera! Trzeva go zagipsować- krzyknął Walsemore, wyciągając karteczkę
-Hmm...- Sharp się zamyśliła- u, Walsemore jesteś? W takim układzie wam pomogę w tej dzikiej dżungli
-No dobra- powiedział Walsemore- chodźmy od razu do gipsowni
-No trzeba najpierw do jednego okienka
-O nie! Hmm... albo dobra
Walsemore utkał demoniczny plan, ale jakoś nikomu go nie zdradził. Stanął cicho w kolejce i gdy jego grupa miała zostać obsłużona, trzepnął Tigera mocno w łeb
-Tryb niezwykłej perswazji- Walsemore wyszczerzył zęby
-Dzień...- chciała się przywitać pielęgniarka, lecz Tiger wciął się w jej słowo
-Hu***o hu***y hu** hu**wać się hu**ć do hu****** hu**: BRAWO
-E?- zdziwiła się pielęgniarka
-H**
-A no to trzecie drzwi w lewo
-A nie mówiłem, że to zadziała?- podniecił się Walsemore
Cała paczka naszych bohaterów poszła we wskazane drzwi. Otworzyła je Kara i wszyscy wleźli
-Hmm, to hcyba tutaj- stwierdził Walsemore- przepraszam, kolegę chcieliśmy zagipsować
-Panie, tu strajk jest. Idź pan do gabinetu 966
Walsemore klnął z bezsilności, postał godzinę i kolejka doszła do jego paczki
-Gips chcemy koledze założyć!- wrzasnął Walsemore
-A teraz jestem po godzinach pracy. Idę do domu. Jutro tu przyjdźcie
Walsemore tego nie wytrzymał, chwycił zeszyt i napisał ,,Tom_Ash w cudowny sposób został uzdrowiony'' po czym rzeczony ziomal wstał na własne nogi i był już całkowicie zdrowy. Po tym wydarzeniu wszyscy wyszli z szpitala i Walsemore dopisał w zeszycie ,,i piekło pochłonęło ten szpital'', lecz nic się nie wydarzyło. Bo jak piekło może się samo pochłonąć? Po tym wydarzeniu Gri-Gri wytworzył piwo, wszyscy wypili, po czym zasnęli i tylko Runner stał na warcie
Następnego dnia wszyscy powstawali z wysokimi morałami. Nie minęła godzina jak przyleciał Ribben
-Hemp Gru! Prosto z ulicy!- przywitał się ze wszystkimi
-Ejj cieciu, cho no tu!- zaczepiła go Kara i zaczęła się mocno ściśnięte konferencja pomiędzy Ribbenem, Sharp, Tigerem i Karą
-Ribben, czegoś zapomniałeś- wyrzekł Gri-Gri
-Hmm... a no tak! AVE SATAN!
Walsemore znając dobrze życie użył zeszytu, żeby ci muzycy od siedmiu boleści zaczęli się posuwać. Ale nawet idąc gadali, i h** go jeden wie o czym
Po kilku godzinach ucieczki Ribben ogłosił
-Zakładamy nową grupę muzyczną. Od dziś zwijcie mnie DJ Ribben
-DJ cieć raczej- warknął Walsemore
-SSij!
-Tobie nie ma co!
-Mniejsza o to. Oto nasz pierwszy utwór
Ribben nie wiadomo skąd wyciągnął mikrofon i poprawił sobie fryzurę na bardziej demoniczną i przemalował na różowo. Zaś Tiger zamienił się w całkowitego menela z mikrofonem w ręku, a Kara i Sharp dostały profesjonalny sprzęt do edyzji dźwięku. Po chwili puściły jakąś zmulastą muzykę
-Ukhm- zaczął Ribben-
Mam jedną, pier****** schizofremię
Zaburzenia emocjonalne, proszę puśc to na antenie
Powiem ci że to fakt, powiesz mi że to obciach
Pier**** cię i tak rozjedziesz się na łokciach
-Paktofonika- rzekł znużony Walsemore
-Ja wymyśliłem ten tekst, ale Sharp znajomie on brzmiał
Po tych słowach wszystko zniknęło i wróciło do normy, a następnie wznowiono ucieczkę
Po pewnym czasie Walsemore wyciągnął karteczkę ze szpitala, bo chciał zobaczyć co ci funkcjonariusze służby zdrowia tu ciągle dopisywali. No cóż, ujrzał planszę 9-kratkową na kółko i krzyżyk (kółkto wygrało). Nikt nie chciał tego skomentować
Dzięki temu, że w drużynie naszych bohaterów pojawiły się dwie kobiety (dla opornych Kara i Sharp), pojawiły się tu również związki miłosne, gdyż nikt tu nie chciał być homo. Tiger zakochał się w Karze, a Sharp w Gri-Grim
-Mój pysiaczek spuści wszystkim manto, co ine, grubasku?- wziąż pieprzyła Sharp do Gri-Griego
Marsz dzisiejszego dnia odbył się wyjątkowo spokojnie. Naprawdę nic a nic się nie wydarzyło. O zmierzchu Gri-Gri musiał objąć wartę wbrew wszystkim protestom, gdyż tego powodu nie mógł piwotwórca wytworzyć magicznego trunku. Z tego powodu nikt nie mógł zasnąć
W końcu, kilka minut przed ółnocą, Tiger wstał i powiedział do Ribbena
-Obstaw gitarę
-Noo, masz. A po co ci ona?- zapytał śpiący Ribben, rzucając gitarą w Tigera
-Serenady będę śpiewać
-Niezłego masz kochanka- powiedziała chytrze Sharp
A h** obchodzi mnie ten gnój- zpaytała się Kara
-Przestań rymować- warknęłą Sharp
Tiegr cicho pobrzękiwał na gitarze. A potem zaczął grać, śpiewając.
-H**, gnój, cholera, Leppera, kupa, dupa
-Dziwna ta serenada- zdziwił się nawet Ribben
-E tam, to była rozgrzewka- Tiger subtelnie zabrzęczał-
Kto cię dzisiaj posunie?
Tak dokładnie jak ja
Kto wypieści cycunie
I wyrucha za dnia?
Może wolisz minetkę?
Ja potrafię to też
Ty masz ci*** jak rozetkę
A ja h**a mam jak zwierz
-Och, Tiger, aleś ty romantyczny- westchnęła obojętnie Kara, przewracając się na bok
W tym momencie Ribben nagle wstał i wziął potężny zamach w kierunku Walsemore'a. Lecz rzeczony koleś powiedział
-O nie! Dlaczego tylko ja dostaję?
-Masz rację. Trzeba też obdzielić Gri-Griego
Ribben z wielkim impetem trzepnął Walsxemore'a, następnie zaś podszedł do Gri-Griego, którego spotkał ten sam los. Po wykonaniu swej powinności Ribben uciekł na służbę u Caesara
Kara z Sharp zbytnio się nie lubiły. Syczały coś między sobą, ale jakoś cicho. Nagle Sharp syknęła, a Kara cicho przeklnęła
Walsemroe potrząsnął głową po tym uderzeniu Ribbena. Następnie zdecydował się pójść ostatecznie spać. Nucąc pod nosem wesołą pieśń pogrzebową, zamierzał sprawdzić swój kochany zeszycik. Otworzył wieczko i w mroku wsadził rękę w skrzynkę z zeszytem. Tyle że
Nie było zeszytu

No i dobra, tutaj jeszcze link do tej serenady Tigera
http://pl.youtube.com/watch?v=GC5DhxU00UY