Zaloguj

Zapomniałem hasła
 
 
Or
 
Twój IP to:
Kto jest na Forum
Na Forum jest 1 użytkownik :: 0 Zarejestrowanych, 0 Ukrytych i 1 Gość

Brak

[ View the whole list ]


Najwięcej użytkowników 13 było obecnych Pią Wrz 20, 2013 12:40 am
Latest topics
» Równina ink
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 6.3 EmptySro Sie 27, 2008 3:34 pm by Mortor

» Wstęp dla Wojownika
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 6.3 EmptyNie Sie 24, 2008 5:07 am by Kozi

» Wstęp dla Maga
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 6.3 EmptyPią Sie 08, 2008 4:50 pm by Gri

» Czarny staw
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 6.3 EmptyPon Cze 23, 2008 11:39 am by RPG_BOT

» Białe łąki
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 6.3 EmptyPon Cze 23, 2008 11:39 am by RPG_BOT

» Wilcze miasto
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 6.3 EmptyPon Cze 23, 2008 11:37 am by RPG_BOT

» Nowe miasto
Test RPG na Julian's Gate - HDZ 6.3 EmptyPon Cze 23, 2008 11:33 am by RPG_BOT

Statistics
Mamy 6 zarejestrowanych użytkowników
Ostatnio zarejestrował się Idexpedojok

Nasi użytkownicy napisali 12 wiadomości in 6 subjects
reklamy :)
Ranking Little Fighter 2

Ranking polskich stron o grze Little Fighter 2

2vs2 Little Fighter 2 Tournament



lf2 Forest



Polskie klany
*Excellent Team



RS klan



Klan SoR

Historia Dla Ziomali 1.6.3
Następnego dnia wszyscy wstali w jako takim humorze. O tym, że przylazł Ribben, nie trzeba już mówić
Ucieczka przez Caesarem szła gładko, aż do czasu, gdy wszyscy powpadali na miękki wał. Jak Walsemore wybadał, wał był okrągły i miał dwa metry średnicy
-Co to jest?- zpaytał zdziwiony Tom_Ash
-Nie wiem. Ale coś mi się podoba- powiedział Gri-Gri
Wszyscy obchodzili wał na różne strony, ale on wydawał się ciągnąć po 100 metrów w każdą stronę. Na dodatek zasłaniał drogę, przez co nasza drużyna nie mogła uciekać dalej przed Caesarem
Nagle wszyscy ujrzeli dość wysokiego robota przy Runnerze, który wesoło klnął. Walsemore zapytał
-To... co to jest?
-Roboklop- powiedział bez chwili zastanowienia Unner
-A po co łon tu?
-To robot, który bije gościa, a następnie odsyła do klopa do dalszej obróbki
Nagle wszyscy usłyszeli cichy świst ostrza. Nie wiedząc co to, wszyscy zaczęli się rozglądać i ujrzeli jak jakiś koleś przeszedł wał
-Jak? Co to? Ktoś ty?- Ribbena zatkało
-Witam, jestem Mołot. Ten od Mołotowa. To psze miłych panów jest cyc Dody. Ona chyba w Warszawie jest. Ale i tak wszyscy wiedzą, że to silikon napełniony mąką. Trzeba tu sztyletami się wspiąć
-Mołot?!- Ribben był wyraźnie podekscytowany- zaraz- po tych słowach wyjął papier- dajesz, tak jak nasi dziadkowie. Zrobimy pakt Ribben-Mołot
-Ale o czym?
-No o... nie wiem
-Runner, sprawdź skuteczność Roboklopa- rzekł Walsemore
Wynalazca zabrał się do tego z przyjemnością. Odpalił Roboklopa, który boleśnie zlał Mołota, a następnie zasadził kopa, dzięki któremu Mołot wleciał do kibla, gdzie się następnie udusił
-Hej, nieładnie uciekać. A nasz pakt?- Ribben zalał się łzami
-E tam- Walsemore machnął ręką- Mołot nie istnieje, ja go kiedyś wymyśliłem
Gdy wszyscy przechodzili przez cyc Dody, Gri-Gri powiedział
-A nie mówiłem, że mi się podoba?
-Mówiłeś, mówiłeś- powiedział Walsemore i stanął na cycu
Przed jego oczami rozpostarł się codzienny widok. Najbliżej niego było kilka drzewek, zaś ciutkę dalej jakieś ogromne bloku, złoty pałac (siedziba ZUSu) oraz oblegane miejsce, czly sklep z piwem. Na ławeczce obok sklepu siedział jakiś typu, jarając szluga i mocno dzierżąc browara
-Poznajesz go?!- wrzasnął Gri-Griemu do ucha Walsemore
-Tak, to Dawids! Lecim do niego!- cała paczka zaczęła biec w kierunku Dawidsa, ale Gri-Gri się przewrócił
-No co jest?
-Zaczepiłem się swoim...
-Nie, nie kończ. Wolę nie wiedzieć- Walsemore się załamał
Po kilku chwilach wszyscy byli przy Dawidsie
-To jest Dawids. Mój kumpel. Jakby ktoś nie wiedział, to cham, nierób i wieśniak- wytłumaczył Walsemore
-Witam cię- Dawids wystawił rękę do Tom_Asha
-Spadaj! Trzymałeś ją w gaciach
-Ehm, no niby
-Co ty tu robisz? Powiedz nam- rozkazał Walsemore
-Po długim locie wylądowałem tu. Nie mając nic do stracenia, zalazłem do jakiejś chatki. Koleś był mocno potłuczony i za darmo mnie trzyma. Jak ukra... e, zarobię parę złotych to idę na piwo i jakoś się żyje
-Aha, to fajnie. U nas będzie ci lepiej, wiesz o tym. Chodź z nami. A może słyszałeś cuś o magicznym zeszycie, dzięki któremu można mieć wszystko?- zapytał retorycznie Walsemore
-No taa. Ten koleś, u którego mieszkam, go ma- powiedział Dawids spokojnie, ciągnąc łyka z butelki, a Walsemore'a zacięło
-Na serio?- zapytał zdziwiony Walsemore
-No nie. To był żart- Dawids chlupnął wódkę
-Uff, to dobrze
-Łoo rzall, na serio
-To prowadź nas do niego
-Dobra. Od czasu, gdy ten typ, Mortor, ma ten zeszyt, drze się jak opętany
-Czyli tak po swojemu?
-Morda w kubeł!- Dawids zasadził Zidana Tom_Ashowi
Po jakimśtam czasie wszyscy stanęli przed małą chałupą. Walsemore doszedł do wniosku, że drzwi są zamknięte. Gri-Gri zasadził pół obrotu, lecz drzwi ni drgnęły. Tom_Ash spróbował spinką do włosów. Toż samo
-Trzeba zapukać- westchnął Walsemore i zaczął pukać
-Raczej nam nie otworzą- wkurzył się Gri-Gri, lecz drzwi wypadły z zawiasów
-Widać że ruskie. Wszystko na opak
Paka Walsemore'a wlazła do chałupki. Było niemalże ciemno, jedynym źródłem światła była lampa na szlugi, lecz często do niej nie dorzucano. Tak w ogóle to nic nie było widać
-Witam was- powiedział jakaś mroczna osoba- wiedziałam, że tu przybędziecie po Zeszyt Wszechmocy
-SHARP?!- wrzasnął zdziwiony Gri-Gri-ale... jak mogłaś! Zbratałaś się z wrogiem! Te wszystkie czułe słówka...
-Te wszystkie czułe słówka to była jedna wielka ściema, durniu. Poza tym ja nie jestem Sharp. Ja jestem...
-...Kara- dokończył za nią Walsemore
-Skąd wiesz?- zapytała zdziwiona Kara
-Prawdziwa Sharp nie wytrzymałaby bez wrzeszczenia o wałek do ciasta- zaczął tłumaczyć Walsemore- Sokrates dobrze powiedział, że piękno mami. Czy Gri-Gri zakochałby się w Krossie? Nie. Bo kto chciałby takiego brzydala? Wasi panowie, twój i Sharp, nadesłali was po zeszyt. Nie wiem, kim są. Wiem tylko, że ty się podawałaś za Sharp, a ona za ciebie. Znam Mortora i jego klątwę. Ty, prawdziwa Kara, nie ułożyłabyś żadnego rymu. A u nas sypałaś rymami lepiej od Mickiewicza. Słyszałem również jak nibyKara chodziła nocami nad urwisko i wrzeszczała o lokówkę
-Gratuluję dedukcji- Kara była zdumiona- ale zeszytu nie dostaniecie. Musicie mnie najpierw zabić, ale wiecie, że to niemożliwe, więc lepiej idźcie stąd, zanim ja skończę z wami
-Wiemy, co chce Mortor!- wrzasnął Walsemore- chce ukraść elfom Studnię Słońca, aby pozbyć się sraki, zanim zrobi to Arthas! Nie pozwolimy na to!
-A więc dobrze- westchnęła Kara- zdecydowaliście. Kto mi rzuci wyzwanie?
-Ja!
To akurat krzyknął Gri-Gri. To wszystkich zdumiało
-Ale, GriG, dobrze się czujesz? Mamy jeszcze Paracetamol- zaczął tłumaczyć Tom_Ash, ale Gri-Gri mu przerwał
-Nie gadaj, tylko dawaj miecz!- Gri-Gri wyrwał Tomowi miecz. Był wściekły
-Walka będzie szybka- Kara się uśmiechnęła
-Hmm... Rozjaśnię tę ciemość. Lampencjo, kip en dałn!- Tom_Ash wypowiedział zaklęcie ukradzione starożytnym Grekom, dzięki czemu stała się światłość i Tom usiadł, po czym zaczął rozdawać karty swoim ziomalom
Tiger zaczął nucić odpowiednią do sytuacji melodię, czyli walka została rozpoczęta
Gri-Gri i Kara dostawiali nofę do nogi, zakreślając duże kręgi. On dyszał, ona uśmiechała się szyderczo
Pierwszy natarł Gri-Gri. Wydawałoby się- zaatakował jak amator, biegnąc niczym nosorożec w stronę Kary. Wyciągnął miecz przed siebie i całą swą moc skupił na tym jednym cięciu. Cięciu w powietrze. Kara odchyliła się, zwinnie unikając ciosu. Gri-Gri miał wyciągniętą rękę, przez co nie mógł się ruszyć, co wykorzystała Kara, zdzielając go łokciem w plecy. Jednak Gri-Gri to przewidział i na jednej nodze zakręcił się i przeszył mieczem w Karę. Ta zaś nie spodziewała się tego, ale w ostatniej chwili zasłoniła się mieczem. Gri-Gri parł na miecz, parł, aby przełamać obronę Kary. Ona zaś użyła drugiej ręki, aby nie ulec śmierci. Wiedziała, że Gri-Gri jest silniejszy. Nagle odskoczyła w bok, a Gri-Gri uderzył w ziemię. Kara naiwnie natarła z góry, lecz Gri-Gri zasłonił się mieczem. Głuchy zgrzyt odpowiedział tylko, gdy Gri-Gri przesunął swój miecz w stronę rękojeści Kary, aby uniknąć poprzedniej sytuacji. Oczy w oczy, szczerzyli zęby w niemym wysiłku. Jednakże arsenał sztuczek Kary nie wyczerpał się po jednym razie. Wykonała, wydawałoby się niemożliwe, mocniejsze pchnięcie. Dziwne to, że Gri-Gri zrobił to samo w tej samej chwili i obydwoje polecieli w dwie różne strony
Kara otrząsnęła się z szoku i zaczęła myśleć. Wiedziała, że jeśli nie wpadnie na jakiś dobry pomysł, to ona polegnie. Zaczęła biec w stronę Gri-Griego i przy ostatnim kroku wykonała profesjonalne cięcie pionowe, przed którym nie ma obrony. Gri-Gri, który wiedział co się święci, odskoczył lekko w tył i ziemia zadrżała. Kara wiedziała, że jej wróg zaatakuje i ją zniszczy. Aby tego uniknąć, szybko wykonała wielki krok do przodu i ruchem szpadzisty pchnęła mieczem. Jednakże Gri-Gri odepchnął jej miecz swoim i pięścią uderzył w część potyliczną czaszki Kary, która została na chwilę ogłuszona. Gri-Gri podniósł nogę, aby z jeszcze większym impetem zakończyć życie Kary. Ona zaś wiedziała co się święci. Że za chwilę umrze. Lecz wtedy podcięła nogę Gri-Griego, przez co on upadł. Kara czym prędzej pozbierała się do kupy i zaczęła dźgać Gri-Griego. Jednak on nie był głupi, zaczął się turlać, dobył miecza, którym wytrącił miecz Kary i wstał. Wojowniczka rzuciła się na swój oręż, padając na ziemię. Gri-Gri zaszarżował, skoczył i całą masą swojego ciała ciął Karę. Lecz ta trzymała swój miecz i atak nie dał efektu, no może tyle, że Gri-Gri wyrżnął matę. Kara skopiowała ruch Gri-Griego i również zaatakowała go z wyskoku. Lecz ten wykonał boskie cięcie pinowe od dołu, takie, co się robi w GunZie. Kara ujrzała to w ostatnim momencie, przeraziła się i nadstawiła miecz do obrony. Po tak potężnym ciosie Kara poleciała od Gri-Grigo, zaliczając matę, a on również się przewrócił
-No i co teraz powiesz, grubaszku?- zapytała Kara, otrzepując się z kurzu
-Walsemore patrzy mi w karty!- oburzył się Tom_Ash
-Naucz się najpierw grać w Brydża, cieniasie- warknął Walsemore
Walka rozgorzała w drugim miejscu, a Tiger dalej nucił ,,M jak miłość''
Gri-Gri wstał i dalej dyszał. Walka się dłużyła, a on opadał z sił. Nie mając nic lepszego do wymyślenia, użył szarży ukradzionej niejakiemu Deepowi z LFa. Kara odskakiwała, aby nie zamienić się w szyneczkę plasterkowaną. Gdy już wyczuła rytm poszczególnych machnięć Gri-Greigo, przeszła do ataku. Gdy Gri-Gri machnął w prawo, odsłaniając lewe ramię, Kara pchnęła go mieczem właśnie tam. I trafiła. Błyszczące żelastwo zatopiło się w ramieniu Gri-Griego, lecz ten nawet nie pisnął, cofnął się, aby wyjąć ramię z miecza, podbił broń Kary od spodu i ciął poziomo. Lecz Kara zwiewnie odskoczyła i uniknęła ciosu
Gri-Gri stał i ciągle dyszał. Zasłonił ranę prawą ręką, nie wypuszczając miecza. A Kara jak zawsze się uśmiechała
-Jesteś osłabiony- powiedziała Kara- swoje ruchy wykonujesz ociężale, a twoje reakcje są spowolnione
-Morda w kombajn- warknął Gri-Gri
-O nie! Uraziłeś mnie! To miała być aluzja do Mortal Combat 7?! To moja ukochana gra! Zabiję cię mieczem, który ukradłam Illidanowi! To znaczy, za Mortal Combat zabiję cię w następnym wcieleniu, a w tym za... dobra, jeszcze się pomyśli
Gri-Gri stał i dyszał ze złości i ze niewymownego bólu. Kara zaś stanęła mocno, rozstawiając nogi i prostując ręce. Gri-Gri nie wiedział o co chodzi, mało go to obchodziło. Jednakże po chwili z rękawa Kary wyskoczył miecz, który ona pochwyciła w locie
-Nadal jesteś niebezpieczny. Cierpisz. Po co to przedłużać?
-A żebyś zczezła w piekle! Tom! Drugi miecz!
Tom ruszył zad z ziemi i od niechcenia rzucił drugi miecz Gri-Griemu, który zakręcił nim w powietrzu pierwszym mieczem i chwycił go
-Chcesz to ciągnąć dalej? Uważaj na ranę
-Zamknij mordę!- wrzasnął Gri-Gri- to walka czy raczej amerykański serial?
-Morda, kapciu
Kara zaczęła się kręcić ze swoimi mieczami i powolnym krokiem podchodziła do Gri-Griego. Ten zaś stał w miejscu i czekał na atak. Gdy Kara zbliżyła się dostatecznie blisko, Gri-Gri jednym mieczem zablokował atak, a drugim zaatakował zad Kary. SKutecznie. Wrzasnęła z bólu i cięła poziomo obydwoma mieczami. Gri-Gri nie był w stanie odreagować tak szybko i jeden miecz przejechał mu po żebrach, a drugi tuż pod kostką. Gri-Gri odskoczył, a Kara, pewna zwycięstwa, pchnęła mieczami w wątrobę i żołądek Gri-Griego. Lecz ten odepchnął miecze i kolejnym ruchem oszpecił piękną twarz Kary
Walka przybierała coraz krwawszy wymiar. Normalny człowiek padłby już z wycieńczenia, jednakże tutaj stawka była zbyt wysoka, by ot tak umrzeć
Tym razem pierwszy zaatakował Gri-Gri, biegnąc i machając mioeczami. Kara zaczepiła swoim mieczem broń Gri-Griego, okręciła się i trzepnęła go rękojeścią w kark. Ten stał do niej tyłem, a ona na niego naskoczyła. W ostatniej chwili Gri-Gri przeciągnął mieczem po jej kiszkach. Kara natarła, lecz Gri-Gri wykonał mistrzowski ruch i wyrzucił jeden miecz Kary do Tigera, który zeżarł go jednym kęsem
Gri-Gri musiał to zakończyć. Za wiele krwi. To ma być ostatnia akcja
Gri-Gri otarł oczy z krwi i spojrzał na zmasakrowaną Karę. Miała tylko jeden miecz. Wyglądała jak upiór, czyli jak zwykle. Nie myśląc długo, Gri-Gri cisnął z całych sił mieczem prosto w Karę. Lecz ta wzięła ogromny zamach i przybiła miecz do ziemi. Gri-Gri wsadził se miecz w lewą rękę i zaczął spokojnie iść do Kary. Gdy już byli dostatecznie blisko siebie, Kara zamachnęła się swoim mieczem. Lecz Gri-Gri nastawił swój, który stuknął w ten od Kary, i przeciągnął nim po orężu Kary. W pewnym momencie miecz Gri-Griego zahaczył o wyrwę w mieczu Kary. Lecz Gri-Gri szedł dalej i zaszedł Karę od tyłu. Wtedy zasadził jej łokciem w łeb i pociągnął miecz do góry. Oręż Kary wyleciał z jej ręki, a ona sama padła na ziemię.
Gri-Gri stanął przed Karą. Miał coś jeszzce zrobić, ale nie wypadało przy kumplach. Przystawił miecz do serca Kary, lecz ta cicho zapytała
-Za co?- zacharkotała okropnie
-Za zdradę małżeńską!
Gri-Gri pchnął mieczem w serce Kary
Lecz zanim to zrobił, w jego rękę trafił srebrny sztylet. Pociął on Gri-Griemu palce i wyrzucił broń z ręki
-Czy wy myśleliście...
Ależ tak, oczywiście
Wy bezmózgi
Co od Mikołaja dostawali rózgi
Pewniście byli
Żeście zwyciężyli
Po pokonaniu Kary
Lecz nasz pakt stary
Kazał mi ją obronić
I was stąd wygonić
-Mortor, to ty!- wrzasnął Walsemore
-Tak, to ja
Kwa, kwa, kwa
Mortor napisał coś w zeszycie, przez co Walsemore i jego banda nie mogli się ruszyć
-Mymi słowami chwalebnymi
Uczyniłem was zabawkami erotycznymi
Mortor stanął na tle drzwi. Walsemore słyszał ciche kroki...
Caesar niegł. Kozi, Podły, Jedik i Van też biegli. To nie ulegało wątpliwościom. Caesar był ściekły. To też nie ulegało wątpliwościom. On zawsze jest wściekły
-Czy twój Pozycjoner Kozików się nie myli?- zapytał Caesar
-Jasne, że nie. On zawsze wskazuje prawdę
-A wtedy w ZOO?- warknął Podły
-Sto czterdziesty siódmy raz ci powtarzam, że on skrył się za skałą- wkurzył się Kozi
-Teraz już go na pewno dorwiemy- orzekł tryumfalnie Caesar
-Miejmy nadzieję. A raczej musi tak być- oburzył się Jedik- ile miesięcy już z tobą jestem, a tylko raz go widziałem. Tak dokładnie to jestem... hmm... od maja do października
-Tyle już razem przeszliśmy- wtrącił Podły- uniknęliśmy śmierci wśród bloków, uciekliśmy przed fanami Jedika. walczyliśmy z prawnikami, ukradliśmy wibrator Palikota, byliśmy w ojczystym mieście Vana, gdzie...
-Cichaj. Mówiłem, że wam się tam nie spodoba- warknął Van
-Mówiłeś. Ale mówiłeś również, że mają tam kupę szmalu- oburzył się Jedik
-I przyszliśmy tam, aby on dał występ. Przed bramą przeczytaliśmy napis, a raczej ostrzeżenie ,,Tibia- chodzisz kwadratem, bijesz prostokąty''- wciął się Podły
-Nie wiedzieliśmy z początku, o co chodzi. Lecz gdy weszliśmy do środka miasta obczailiśmy o co chodzi. Zamiast ludzi chodziły tu skupiska kwadratów, a nad każdym z nich był jego nick i ilość życia. Ujrzeliśmy Siehola, który mówił do typka ,,hi/400 arrows/yes/bye''- skrócił Caesar
-Musiał się zaopatrzyć w amunicję, durnie. Miał strzelać kozimi pałkami?- próbował bronić się Van
-A chcesz w papę?- zapytał Kozi
-Było trochę dziwnie- stwierdził Caesar- lecz i tak Jedik miał dać występ. Bilet za 200 złotych monet. Te kwadraty uparły się, aby zrobić trade za lottery ticket. Występ zakończył się sukcesem, lecz za miastem okazało się, że pieniądze mają tylko dwa wymiary
-Bo tam więcej wymiarów nie trzeba- oburzył się Van
-Czekaj!- Kozi machnął ręką- mamy go! Jest tam- Kozi wskazał paluchami na mały budyneczek (palcem się nie wytyka)
-Do ataku!
Caesar zaczął biec ogromnymi skokami, a cała reszta ledwo za nim nadążała. Każdy wyciągał to co miał: Caesar karabiny, Kozi koziki, Podły swój półmetrowy sztylet, Jedik miecz świetlny, a Van kwadraty
-To są throwing stary- wytłumaczył wszystkim
Dudnienie narastało. Nie było w tym żadnych wątpliwości. Walsemore był również pewien, że to stado słoni pędzi w jego stronę. Co to może być? Policja, komornicy za niezapłacony gaz, Ca... nie, to nie może być... Zresztą, co go to obchodzi, skoro nie może drgnąć nawet palcem u nogi?
JEB! Drzwi z zawiasów wypadły i stanął w nich nikt inny jak Caesar. Zniszszył drzwi kopniakiem, przez co przygniótł Mortora
-GIŃ, KANALIO!- wrzasnął Caesar do Walsemore'a i zaczął ładować karabin- W*P*E*D*L*J!
Walsemore'owi wcale nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Poczuł, że żadna siła, boska czy demoniczna, fizyczna czy psychiczna, Mortorowa czy Caesarowa nie powstrzyma go przed próbą uratowania życia. I rzeczywiście. Na zasadzie ,,wystarczy chcieć'' Walsemore mógł się ruszyć z miejsca. Pierwsza próba ucieczki zakończyła się niepowodzeniem 2p, lecz gdy ujrzał celującego w niego Caesara, przebił ścianę i zaczął biec z szybkością światła, a Caesar rzucił się w pogoń za nim
Ludzie mówią i mówia uczenie, że poprzewracali oni wszystkie kamienie. Jednakże plotki nie są prawdą. Caesar i Walsemore przewrócili w niemczech posąg Hitlera, zburzyli wiatraki w Holandii i zabili Putina, rozdeptując go. Pomimo miliardów przebytych kilometrów, Caesar wcale nie ustępywał. Ludzie mówili również, że w Chinach Caesar z Walsemore zeżarli cały ryż. Jedynze co jest z tego prawdą to to, że byli w Chinach. Jednakże ani Caesar, ani Walsemore nie lubią ryżu. Lecz trafili oni na OCC (official chiński cup), gdzie Rudolf miał już zabić Freeze'a, ale Walsemore podstawił mu nogę i zwyciężył Pan Temperatury Poniżej Zera
Wracając do tematu, Walsemore uciekał, a Caesar go gonił. Wtedy goniony wpadł na genialny pomysł. Gdy był w chacie Mortora, zatrzymał się nagle. Caesar przebił ścianę, Wieżę Eiffela i Kreml. Walsemore szybko uwolnił swoich ziomków i widząc żądzę mordu w oczach kumpli bestii z Żymu, pochwycił broń i zaczął uciekać. Tiger zeżarł Vana, bo to w ogóle był wielki cieć, i cała drużyna uciekła na ukradzionej hulajnodze
Wieczorem wszyscy poszli spać. Oczywiście Gri-Gri narobił flaszki i było w porząsziu. Sytuacja zmieniła się o 3:47 w nocy kiedy to komórka Walsemore'a zaczęła wygrywać Prohibicję, a to mogło oznaczać tylko jedno: ktoś dzwonił. Walsemore sięgnął do swojej kieszeni, wyciągnął wędkę i dynamit, a następnie komórkę. Przyłożył ją do oczu i ujrzał imię dzwoniącego
Caeasr...
Walsemore'owi krew stanęła w żyłach. Co może chieć ta bestia? Może gdy odbierze, Caesar wyskoczy z komórki i go zabije? Nie, to niemożliwe. On nie lubi wyskakiwać. Bardziej prawdopodobne jest to, że po zgłoszeniu się zaatakuje 400 decybeli ze znanym ,,wraur!''
Walsemore zaryzykował. Wyprostał rękę z komórką i odebrał drugą, trzęsącą się ręką. Nic. Żadnego wrzasku, ryku ani przekleństw albo wołań o krew. Walsemore przystawił komórkę do ucha
-T-tak?
-Elo zioom!
-Cz-czemu dz-dzwonisz?
-A no bo mi się jakoś nudzi
-Ale ja już śpię
-Tak wcześnie?
-Tak
-Taa. Kłamiesz, dopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapy
-Ale...
-Ta, nie kłam. Dopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapydopapy
-Cae...
-KŁAMIESZ, KUR** DZIECKO KŁAMIESZ!
Walsemore przeczuł, że rozmowa może ciągnąć się w nieskończoność i wcisnął czerwoną słuchawkę. Następnie padł na ziemię i zasnął
Tymczasem zły i wyjątkowo podły Arvish nadal siedział w swoim ogromnym zamku i puszczał okropną muzykę z LOTR'a
-Jest tak źle- Arvish rozpaczał, zwieszając się ze swojego tronu- że nie może być gorzej. Zdjęli Barwy Szczę,ścia z jedynki. Buhuhuhu!- po tych słowach Arvish zalał się łzami
Sala tronowa za bardzo się nie zmieniła od ostatniego czasu. Arvish dostawił tylko śmietnik na prezenty od Sharp i uzupełnił domową apteczkę
Przy drzwiach stał Dark z Bananem jako strażnicy. Jako że teraz funkcję radyjka pełnił Banan, Dark mógł spokojnie go okradać, grając równocześnie w Monopol
-Don't worry, be happy!- podśpiewywał Banan, gdy akurat czwarty raz z rzędu wpadł na hotel swojego brata
-Banan, płacisz- ucieszył się Dark- i znowu zżarłeś czosnek. Mówiłem ci, że to ma być na sos do krewetek
-Raporty na potem... e, na serio? Błyp- beknął Banan, a Dark się skręcił ze smrodu
-Dark, weź wyczaruj coś wesołego- powiedział smutno Arvish, tłukąc głową o poręcz tronu
-Hmm- Dark wyciągnął magicznego ptaka i złapał go za ptaka- żonkilki złociutkie i babeczki pyszniutkie! Przyślijcie coś wesołego i ucieszcie Arvisha złego!
Po tym krótkim zaklęciu przy Arvishu pojawił się troll z maczugą, który uderzył Pana Zła w łeb, oszołamiając go, a następnie zniknął
-No, przynajmniej jest szczęśliwy- stwierdził Dark, patrząc na uśmiechającego się przez oszołomienie Arvisha
Dark grał dalej z Bananem. Ten drugi ciągle czuł jak ubywa mu szmalu w jego grubym portfelu. Nagle do sali tronowej wpadł jakiś strażnik
-Wielmożny pa...- zaczął drzeć papę jak Kaczyński na obchodach rocznicy Konstytucji 3 Maja, lecz gdy ujrzał Arvisha, ściszył głos- on śpi?
-Bynajmniej- odparł Dark- on jest oszołomiony. Rozwaliłeś nam Monopol, cieciu!
-ĆŚŚ
Strażnik podszedł do Arvisha na palcach i zaczął szperać mu w kieszeniach. Po chwili wyciągnął pękający w szwach portfel i cichutko stanął w drzwiach
-Wielmożny panie! Przybył 2Fast4U
Po tych słowach rozległ się brzdęk charakterystyczny dla zrzuconego przez 2Fast4U ze schodów strażnika, lecz Arvish ani drgnął
-Hmm- zamyślił się strażnik- na niego trzeba czegoś mocniejszego. Wielmożny panie! Przybyła Sharp!
-Nie! Nie bij!- po tych słowach Arvish zasłonił twarz dłońmi
-Przybył 2Fast4U!- po tych słowach strażnik wyszedł
-Weź go wynagrodź za nasz Monopol. Tylko cicho- rozkazał Dark Bananowi
-Ameo... dobra- Banan wstał i pobiegł za strażnikiem
Dark nie widział przez ściany, lecz słyszał odgłosy walki ,,bada bum-bum ciep! Sru, jesb!'', a następnie Banan powrócił do gry
-Mam portfel- Banan pochwalił się przed bratem, wyciągając zdobycz
-O, fajnie- Dark położył rękę na portfelu
-Już go nie mam- zasmucił się Banan
Arvish przygotował się na wejście swego sługi. Po chwili wlazł 2Fast4U, niosąc na ramieniu drzwi
-Niech będzie pochwalony spirytus czysty!- przywitał się gościu z drzwiami
-Na wieki wieków, browar! Widzę, że masz drzwi. Przez tysiąc lat nikomu się dobyć ich z rąk krwiożerczego Worma i wątpiłem, żeby taki cieć jak ty temu podołał
-Mi by się też nie udało gdyby nie pomógł mi Tom_Ash- pochwalił się 2Fast4U
-Ten zły i podły Tom_Ash?- zapytał Arvish
-Tak, właśnie ten- 2Fast4U uśmiechnął się
Arvish był zdruzgotany. Powolnym krokiem podszedł do 2Fast4U, lecz ten nie wiedział, o co chodzi. A gdyby wiedział, już by uciekł
-THIS IS SPARTA! 3- wrzasnął Arvish, uderzając 2Fast4U
Biedny sługa zła nie miał czasu na odreagowanie i padł na ziemię, wypuszczając z rąk drzwi, które zły i podły Arvish złapał w locie. Władca Zła przyglądał się im długo, mrucząc coś pod nosem. W końcu zaczął wstawiać je w miejsce starych drzwi
-He, he. Nawet ten sam model- pochwalił Arvish- te, ale ta klamka jest krzywa
-Krzywa, tak?- 2Fast4U był wściekły i wyrwał Arvishowi drzwi- to se ją wyprostuj!- po tych słowach uderzył Pana Zła drzwiami z całej siły w łeb
-Ała, co ty... WON!- wrzasnął Arvish wskazując ręką na drzwi
-Kłaniam się do stóp- 2Fast4U ukłonił się- lepiej je umyj, bo tak to możesz przed akwizytorami się bronić
2Fast4U zaczął podążać w stronę drzwi. Przewidywał atak Arvisha, ale nie wiedział jaki. Po chwili w jego stronę poleciał podręcznik od geografii, który wbił się w ścianę. 2Fast4U zaczął uciekać aż zniknął za ścianą
-Nareszcie spokój- westchnął głęboko Arvish
Lecz niedługo pisane było mu odpoczywać w spokoju. Po chwili przyszła jego piękna ukochana, Sharp, która jedną reką zepchnęła Banana na ścianę, a drugą przewróciła Darka
-Mój ty Arvishku! Jak ja cię dawno nie widziałam!- zawołała Sharp, ściskając ukochanego. Arvish poczuł jak kręgi wydają dźwięk ,,gruch, gruch, gruch''
-No ze dwa tygodnie. A gdzie ty byłaś?
-Szukałam Zeszytu Wszechmocy
-A skąd o nim wiedziałaś?
-Słyszałam jak z Bananem rozmawiałeś, a mi nie powiedziałeś- po tych słowach Sharp zaczęła okładać pięściami z kastetami Arvisha
-I co? Zdobyłaś go?
-Nie! Kara mi go ukradła, podszywając się pode mnie
-Hmm, szkoda
-Mam dla ciebie prezent!
Sharp wyciągnęła z kieszeni Tyranozaura, którym przygniotła Arvisha
-Uch...- wystękał Arvish- dziękuję ci za jego podanie. Będzie na szybkę i dżem
-Cieszę się, że ci się podoba. A masz już tę szczotkę do włosów?- zapytała uradowana Sharp
-Ych. Mam- Arvish wyciągnął rękę spod cielska Tyranozaura, dzierżąc w dłoni szczotkę
-O, fajo- Sharp wyrwała szczotkę i zaczęła się jej przyglądać- hmm...- po tym westchnięciu zjadła szczotkę- niefirmowa. A gdzie masz firmówkę?
-Wyciągnij mnie... nie mam
-NIE MASZ?!- wrzasnęła histerycznie Sharp
Po tych słowach Sharp dobyła miecza i spróbowała zabić Arvisha. Lecz ten zaczął się bronić i niechcący zadrapał Sharp w rękę
-NO I JAK JA SIĘ TAK POKAŻĘ?! ZAŁATW MI KOSMETYCZKĘ!- zaczęła wrzeszczeć Sharp
-Nic naprawdę nic ci nie pomoże...- zanucił Banan, który zawsze wybierał pasującą do sytuacji muzykę
Arvish bronił się dzielnie, ale jego ruchy były ograniczone przez Tyranozaura. Po dłuższej chwili Sharp wyrzuciła miecz z ręki Arvisha. Następnie pchnęła mieczem prosto w serce Arvisha, a potem sobie poszła
-Biedny Arvish- westchnął Banan i zacżął nucić muzykę z LotR'a
-Wyciągnijcie mnie- warknął Arvish
-Tak, panie- odpowiedział Dark tekstem ukradzionym akolicie z WarCrafta i razem z bratem wyciągnęli Arvisha
-Czasem dobrze jest nie mieć serca- zaczął tłumaczyć Arvish- w tragicznym czasie sprzedałem niemcom serce i mózg. Wszczepiłem nowotwór, żeby się nie cieszyli zbyt długo, że, łoo, mają ludzi o wielkim sercu albo że mają Einsteina
-No to jak, robimy wielki przewrót?- zapytał Banan
-Chyba na tym przewrocie zależy ci bardziej niż mi- odparł Arvish
-No taak! Bo to będą rabunki, rozlew krwi, gwałty, palenie osad, kradzież browarów, terroryzm, władza. Wszystko to co Bananki lubią najbardziej
-Ech, poczekaj jeszcze dwa tygodnie- westchnął Arvish- a teraz muzyka z LotR'a na cały regulator! Ka man, mjuzik!- wypowiedział zaklęcie
Dzięki tym słowom wszystkie głośniki w twierdzy Arvisha zaczęły wygrywać wesołe ,,rata- pa- pam'' z LotR'a. Strażnicy, z radości na słuchanie po raz 1839572397 tego samego utworu, padli na ziemię z charakterystycznym jąkiem. Jedynie najlepsze sługi Arvisha były odporne na muzykę z LotR'a
Następnego dnia w obozie Walsemore'a nie było Ribbena, może to i lepiej. Ale nie było dzisiaj ucieczki. A to z tego powodu, że gdy się obudzili, stał nad nimi sam Lech Kaczyński. Na jego widok Tiger wrzasnął i uciekł do lasu. Gri-Gri chciał uderzyć prezydenta za swojego kolegę,lecz był lekko pocięty i nie mógł. Wtedy Walsemore strzelił Kaczyńskiemu prosto w zęby, lecz Lechu zasadził mu pół obrotu i poszedł. Resztę dnia drużyna Walsemore'a szukała Tigera. Znaleźli go siedzącego na upolowanym dziku. Po tym incydencie wszyscy zaczęli się przygotowywać do snu. Jedynie Walsemore siedział skulony przed małym ogniskiem
-Co tam robisz?- zapytał Gri-Gri, układając się do snu na swojej cyckowatej poduszce
-Palę Zeszyt Wszechmocy. Nie wiadomo, czy nie przyniesie więcej zła- odparł Walsemore
-Ach, a szkoda. Marzyłem o darmowej prenumeracie Playboya
-Wpisałem tam swoje ostatnie życzenie. Żebym się spotkał z Caesarem i żebym się z nim pogodził
-Ostatnie życzenie... ciekawe czy Sapkowski będzie darł mordę o prawa autorskie jak to robił Tom- zamyślił się Gri-Gri
-A mówiłeś, że ukradłeś go Krossowi- zauważył Tom_Ash
-Bo to prawda- odparł Walsemore- widziałem jak on moczył zeszyt w swoim moczu. A legendy mówią, że mocz Krossa jest wszechpotężny. Zabrałem mu ten zeszyt, a moc z moczu, jak widać, przeszedł na niego
-Dobra śpij- warknął Gri-Gri i zaczął chrapać
Następny dzień był ostatnim dniem życia Gri-Griego. Nie wiadomo, czy gdyby o tym wiedział, przeżyłby go tak, jak przeżył. Lwecz nie wiedział i nie miał pojęcia o tym co ma się wydarzyć
Wszyscy wstali normalnie, jak to robili codziennie. Ribben przyleciał i pokazał swoje wyznanie. I Walsemore nadal z tym magicznym kozikiem wbitym w nogę wznowił ucieczkę przed żądnym krwi Caesarem. Nagle ni z gruchy ni z pietruchy rozległ się szum od huraganku Freeze'a
-Rety! Freeze atakuje! Ratuj się kto może!- wrzasnął Runner, wskazując na potężne tornado
-Ep- zamyślił się Walsemore- to jest nowa suszarka Sharp. Bezgłośna
-A taki dźwięk słyszałem- zauważył Tom_Ash
-A to była moja komórka. Sygnał, że SMS przyszedł. O, nie, kolejna promocja! ,,Kup dwie trumny, trzecią dostaniesz gratis''. Ja się do grobu nie wybieram, chyba że pośle mnie tam delikwent o inicjałach TA
-Komórka- oburzył się Gri-Gri- za moich czasów...
-Za twoich czasów to dinozaury po świecie chodziły. Wiemy, nie musisz nam tego mówić- dokończył Walsemore
-Za moich czasów w komórce to trzymało się miotły- powiedział Gri-Gri
-A za moich czasów to na miotłach się lata, o ile nie z*j*b*e jej niejaki Harry Potter- wtrącił Runner
-A za...
-SILENCE! I'LL KILL YOU!
Wrzasnął Walsemore i pojawił się Achmed Wandi
-Nie zapraszaliśmy cię- warknął Gri-Gri
-No i co mnie to? Dajcie mi w łapę, to se pójdę
-Ta, damy ci w papę- powiedział Runner i uderzył Wandiego, przez co martwy terrorysta zniknął
-Głupi ten Achmed- oburzył się Walsemore
-On po prostu ma anoreksję, czego nie można powiedzieć o tobie- rzekł Runner i spojrzał z ukosa na Walsemore'a
Idąc wśród śniegu nie działo się nic specjalnego. Kilka księgarni poszło z dymem, gdy Kross dowiedział się, że nie mają ołówków
Koniec przyszedł dopiero koło 18. Kozik w nodze Walsemore'a zaczął dziwnie brzęczeć, jak tamtego dnia, gdy spotkał Caesara. Nagle przed wszystkimi na drodze stanęła dość duża skrzynka z czymśtam w środku. Ribben od razu jej doskoczył
-O, jaka fajniusia skrzynusia!
Nagle zza jednego z bloków wyłonił się Caesar ze swoimi kumplami. Na widok Walsemore'a wrzasnął ,,WraurrAURFFF''. Chyba był wściekły
Wtem Gri-Gri przeczytał napis na skrzynce: ,,Óran''. Wiedział, że Óran jest śmiertelnie niebezpieczny. Zaczął biec do Ribbena, aby go uratować, krzycząc ,,noooooł!''. Lecz gdy złapał go za ramię, przekręcił do siebie, coś w jego oczach błysnęło, coś jak srebro. Ale po chwili to coś zniknęło, stało się martwe. Ribben wywrócił oczy w tył czaszki i osunął się na ziemię
Gri-Gri był wstrząśnięty. Stał jak wryty, nie mogąc zrozumieć śmierci przyjaciela
Lecz wtedy stało się coś dziwnego. Podły obnażył swój sztylet i olbrzymimi krokami dobiegł do Gri-Griego. Wziął potężny zamach i...
Chłodne żelazo przebiło serce Gri-Griego na wylot. Podły wyciągnął sztylet i zrzucił zwłoki. Śmiejąc się niczym diabeł rzucił się do ucieczki. Lecz Tom wręcz doleciał do Podłego i przebił go na wylot tam, gdzie powinien mieć serce. Jakby tego jeszcze było mało, poderżnął mu gardło. Podły od razu padł na ziemię
Zdrajca w przedśmiertnych drgawkach wyszeptał ,,mój pan mnie wynagrodzi''. A więc kto był jego panem?

Chłodny wiatr trzepotał wstęgą zawiązaną na głowie Tom_Asha. Lecz ani wiatr ani śnieg nie mógł wyrwać z zamyślenia ludzi pochylonych nad ciałem Gri-Griego
Trzy osoby w Polsce dziś zginęły
Dwóm z nich serca sztylety przecięły
Ribben inaczej został zabity
Promieniami uranu przebity
Komu jeszcze jest pisane zginąć?
Komu uda się śmierci ominąć?